wtorek, 12 listopada 2013

po długim weekendzie

Sama nie wiem czy mogę to napisać ale jestem zadowolona. ZADOWOLONA. Nie pamiętam już kiedy miałam tak ostatnio. Zadowolona mimo tego, że zostałam w domu.
Pół niedzieli przeleżałam z Aniołem pod kołdrą. W poniedziałek spotkałam się z przyjaciółką. Odwiedziła mnie mama. W sobotę usypiałam motór. I czytałam, czytałam, czytałam. A... prawie zapomniałam...  byłam też na warsztatach fotograficznych. Zrobiłam też reportaż z robótek ręcznych ;-)
Było super ;-)
Mimo, że zanosiło się na smętny czas ;-)



Takie cudeńko powstanie z tej pracy :-)


czwartek, 24 października 2013

wszystkiego po trochu

Życie się toczy a ja nie czuję potrzeby pisania.
Weekend kończący sezon motocyklowy wcale go nie zakończył. Jeszcze wczoraj przejechałam 200 km i wróciłam o 18 do domu. Zachód słońca był przepiękny. Siadłabym na skarpie przy drodze i patrzyła na niego gdyby nie świadomość, że gdy tylko słońce zniknie temperatura będzie nie do przeżycia.

Spotkałam się parę razy z innym panem na kawie. Miałam wyrzuty sumienia i pytania co dalej. Mam jednak wrażenie, że nie powinnam niczego analizować. Tym bardziej, że spotkania te są tak aseksualne, że aż się zastanawiam po co my się spotykamy.
Umówiliśmy się na oglądanie zdjęć. Wieczór. Ciemność. Siedzimy przy świecy i oglądamy zdjęcia. NAPRAWDĘ je oglądamy. I nic ;-) Normalnie śmiać mi się chce ;-)
Anioł jakby zrobił się bardziej. Bardziej taki jak być powinien ;-)

A to fotka ze spaceru na Rachowiec.


piątek, 11 października 2013

weekend

A tymczasem ostatnie minuty pracy.


Wieczorem impreza zamykająca sezon motocyklowy.  Tym razem ja jestem KAOwcem ;-)

wtorek, 1 października 2013

jesienna pora?

Już po weekendzie! Wtorek. Nie wiem kiedy ten czas przelatuje.
Za to łapię ostatnie promienie słońca przed zimą. Próbuję naładować swój akumulator.
Tym razem ładowałam się w Wiśle.
Nasłuchałam się prześlicznej muzyki, pojeździłam po pagórkach (takich większych i mniejszych) rowerem.
Było cudnie.
Od poniedziałku natomiast Smoczyca mnie nienawidzi. Znaczy się była Anioła dowiedziała się, że z nim jestem i szlag jasny ją trafił. Trudno. Przeszłam nad tym do porządku dziennego i już ;-)





środa, 25 września 2013

głódddddddddddd

Mam chęć na czekoladę. OGROMNĄ!
W związku z tym w domu mam cztery, CZTERY czekolady... białe! BIAŁE! Dla mnie to NIE czekolada. Choćby nie wiem jakiej to była firmy słodycz to TYLKO słodycz. A nie czekolada! Co za dupek nazwał to czekoladą?! To białe coś. Kupa cukru, tłuszczy i ewentualnie śmieci w środku ale to przecież NIE JEST czekolada!
Czekolada ma w środku czekoladę! I nie tknę tego gów**, chyba, że miałabym nóż na gardle. Znaczy się gdy będę na totalnym głodzie słodyczowym ;-)
A mam to w domu bo dostałam. DOSTAŁAM! Jak można MI dać takie coś?! Nie rozumiem! Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że się tego nie tykam! I mam te cztery "czekolady" i muszę sobie kupić normalną czekoladę bo świruję!

niedziela, 15 września 2013

wrześniowy urlopik ;-)

Wrzesień.
Właściwie połowa września.
Udało mi się jeszcze wybrać z Aniołem na 4 dni urlopu. Było fajnie. I nie zgadniesz... niemotocyklowo. Rowerowo. Coraz bardziej lubię tę firmę spędzania czasu. Podobała mi się jazda rowerem po Lublinie. Sam Lublin też jest pięknym miastem. Przejażdżka po pustym placu zamkowym... niesamowita ;-) Niestety. Jak na mnie to za krótko tam byłam. Muszę tam jeszcze wrócić. A to zdjęcie z trasy do miasta.

A to już sam Lublin :-)

środa, 28 sierpnia 2013

spać

Ciągle chce mi się spać! Spałabym 24 na dobę! Ten sen to chyba w związku z tym, że nadchodzi zima i należy się zakopać w pościeli i przespać ten czas. A potem już wiosna. I lato.
Mam ochotę się spakować i wyjechać w ciepłe strony. Spakować jedną małą walizeczkę i już. Sruuuuuu i mnie nie ma :-)
Wszystko zostawić za sobą i już.



piątek, 23 sierpnia 2013

luuuuuuuuuuuzzzzzzzzzzzzzz

Jestem jak kwiat lotosu na fali jeziora.
Kołyszę się spokojnie i łagodnie na fali życia i mam wszystko w dupie! Nie wiem tylko czy to wpływ pełni czy to po prostu przeciążenie jesienne. A może dotarło do mnie, że życie i tak potocz się po swojemu a moje plany mogę sobie wsadzić nie powiem gdzie. Żeby się nie powtarzać.

Chcę sprzedać wiatrówkę. Myślę, że przyda się parę dodatkowych złociszy. Poza tym, lepiej żebym nie miała jej pod ręką bo czasem jednak ciśnienie mi  się, znaczy lotosowi podnosi i włącza mi się instynkt mordercy. Swoją droga widziałam  świetny plakat na którym był tekst: "Świat powinien być mi wdzięczny, że powstrzymuję mój instynkt mordercy". Coś w tym jest.

A to widok z wczoraj:


wtorek, 20 sierpnia 2013

Kraków

Za oknem leje deszcz a ja wspominam Kraków.
Ten nieśpieczny czas jaki tam spędziłam.
Leżenie na trawie na kopcu Kraka, pod Wawelem, na Kazimierzu,  w Hamsie. Przysiadanie na murkach i parapetach. Snucie się po mieście i odkrywanie go powoli w swoim tempie.

Zobaczyłam go wreszcie szerzej :-) 
Niestety, panów Hejnalistów nie mogłam pooglądać z bliska bo na 2 lata zamknęli ich i konserwują. No... nie ich... wieżę ;-)
Widziałam jak żyli mieszczanie, jak żyła Szymborska, jak malowali Ci z Młodej Polski. Tak swoją drogą to ja uwielbiam to ich malowanie.Widziałam... dużo widziałam. I skosztowałam. Bo ja lubię nowe smaki ;-)

A wszystko to dzięki Porcie ;-) I jej podpowiedziom ;-)









poniedziałek, 19 sierpnia 2013

święto

Było święto! Było, ponieważ udało mi się wybrać na przejażdżkę moto z kumplami z którymi trudno mi się trafić. Pojechaliśmy na Czechy. Jak zwykle nie mieli planu więc podpowiedziałam im Muzeum Tatry. A oni wykombinowali resztę ;-)
I tak odwiedziłam:
 -  Hrad Hukvaldy
 -  Technicke Muzeum Tatra
 - kolejką krzesełkową wyjechałam na Pustevny
Wróciłam do domu o 22.oo i padłam. Cały dzień na chodzeniu i jeżdżeniu. A  na drugi dzień wyjazd na Kraków ;-)

Hrad Hukvaldy:
    



 

 Technicke Muzeum Tatra:



  Pustevny:



środa, 14 sierpnia 2013

śląsk

Mieszkam na Śląsku. Tu się urodziłam, tu się wychowałam.
Coraz częściej przechadzając się po blogach widzę, że ludzie wybierają go na miejsce urlopów. Wiem... mamy bardzo rozległe granice. Ludzie w większości wybierają góry. To wydaje się oczywiste. Jednak nawet wybierając miasta jest co robić. Tylko w tym rejonie można zobaczyć zabytki przemysłu, techniki, powłóczyć się po secesyjnych Katowicach. Toż właśnie to miasto jest jedyne w swoim rodzaju. Nieważne co ja myślę o nim, jaki mam do niego stosunek. Miasto secesji! To nie podlega dyskusji. Jedyne w swoim rodzaju. Zabytkowa zabudowa osiedli przemysłowych. Oczywiste wydaje się tu powiedzenie o Nikiszowcu. Jednak nie tylko. Mało kto wie, że w Czerwionce-Leszczynach większa część dzielnicy Czerwionka to właśnie taka zabudowa. To kilkanaście ulic zbudowanych w tym stylu.
Nieprawda, że ludzie, którzy zdecydują się przyjechać na Śląsk, w samo jego centrum, nie uświadczą zieleni. Nieprawda. Pozory. Wyobrażenia. Sama co parę dni wędruję szlakami rowerowymi przez pola, lasy i wokół jezior :-)
A to właśnie zdjęcia z wczoraj ;-)





A to właśnie Czerwionka:

Tak mi się troszkę zebrało na opisanie w paru słowach pod wpływem rozmów o Śląsku i czytaniu innych ;-)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przekąski

Przerzuciłam się na orzeszki w wasabi. Nie wiem jeszcze co na to moja twarz i jak wiele syfu będę na niej  miał ale póki co, pożeram je aż miło. A dupa rośnie. Wiem ;)

piątek, 9 sierpnia 2013

Kraków

Długi weekend nadchodzi wielkimi krokami. Ja jak zwykle planów żadnych nie mam. Jednak marzyło mi się wyjechać stąd choć na chwilę. Rozmawiałam z przyjaciółką i zdecydowałyśmy się pojechać na dwa dni do Krakowa. Co prawda z dwójką nastoletnich pannic. Ale zawsze to wyjazd ;-) Tak sobie myślę, że dwie trzynastolatki będą do przeżycia ;-)
Witaj Krakowie.
Już się nie umiem doczekać. Choć gdy czytam Porta Celestę Kraków wydaje mi się się wielkości znaczka pocztowego i przypomina mi moje miasteczko ;-)





czwartek, 8 sierpnia 2013

upaaaaaaaaaaalnie

Lubię lato. Kocham je mogłabym nawet powiedzieć. Jednak te temperatury powoli mnie męczą. Niestety. Nie mam urlopu. Musze chodzić do pracy i powiem szczerze, że po nieprzespanej  nocy praca jest wyzwaniem. Spać się nie da. W sypialni 30 stopni. Nad ranem robi się przyjemnie tyle tylko, że wtedy to ja już muszę się pakować do wyjścia ;-)
Dzisiejsze popołudnie spędzę siedząc w brodziku (bo wanny niestety nie mam) zimną wodą zajadając schłodzonego arbuza ;-)


A jak na razie siedzę w pracy. Próbuję przeżyć. I siedzę sobie pod biurkiem bez butów. I chodzę raz na godzinę schłodzić stopy zimną wodą ;-)


A. I właśnie sobie pomyślałam, że prześlę Zielonym butom fotkę. Znów nie zdążyłam w terminie. A taki miałam ambitny plan ;-)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

niedziela

- Ale lubisz go jak kolegę czy jak potencjalnego kochanka?
- Sama nie wiem. Na razie to jakiegoś ognia nie widzę.
Może z czasem? Może... za dużo może. Przecież powiedziałam, że już tylko żyję i daję się nieść życiu. Nie roztrząsam. Tego będę się trzymała.

A oto fotka z niedzielnego popołudnia.


Fotki z wieczora nie będzie bo byłaby zbyt niecenzuralna ;-) Choć udało mi się zobaczyć "Drogówkę". Było warto. Film dla mnie ;-)

wtorek, 30 lipca 2013

jak na razie

Jak na razie to żyję, nie myślę i się nie zamartwiam i nie przetwarzam.
Pojechałam na weekend ze znajomymi i Aniołem do Złocieńca na zlot.
Pogoda była bajeczna choć możesz mi wierzyć, że powrót moto w 40 stopniach nie należał do przyjemnych. Na szczęście mam tylko spaloną lekko twarz. Innych strat brak! A tak to tam mniej więcej wyglądało:







czwartek, 25 lipca 2013

sen kontra rzeczywistość

Miotam się. Próbuję przeczekać aż samo się to wszystko rozwiąże! Nic nie będę robiła bo działania nie przynoszą skutku! Z jednej strony mam dość Anioła a z drugiej nie chcę go stracić. A z trzeciej to mam ochotę być z kimś kto będzie bardziej "dorosły". Chciałabym ale boję się podjąć jakąś decyzję. Czekam sama nie wiem jednak na co.

Tatik wrócił z pracy i odgrzewam dla nas obiad. Tak jak zawsze. Tak jak codziennie przez x lat. Podałam mu go, siadam naprzeciw niego i rozmawialiśmy o  pierdołach. Jak zawsze. Nic się nie zmieniło. On mi pokazuje dłoń w której brakuje mu palców i opowiada jak to się stało. Bo ręka już dawno zagojona. I potem tak siedzimy naprzeciw siebie w kuchni. Jemy obiad i gadamy sobie.

Sen. Tak to był sen. Śnił mi się jakieś dwa tygodnie temu. Jest to dziwne o tyle, że ja nie miewam snów. Może mam ale NIGDY ich nie pamiętam. Po drugie ojciec śnił mi się tylko raz. A zmarł już dobrych parę lat temu. On mi się nigdy nie śni.
Po trzecie to mój tatik miał wszystkie palce. I nawet w tym śnie odczuwałam przez sen zdziwienie. Zdziwienie, że ich nie ma i zdziwienie, że się nie dziwię, że ich nie ma.

Śniło mi się to i już. Nie drążę. Widocznie czasem i mnie się coś śni. Nic w tym nadzwyczajnego. Nie miewam przeświadczenia, że sny coś znaczą, czy o czymś uprzedzają.
Anioł pojechał w weekend w cholerę przed tym wkurwiając mnie niemiłosiernie! Koniec. Umówiłam się z facetem, który zaproponował mi kawę. Poznaliśmy się przez net. Nigdy go nie widziałam.
Spotkaliśmy się i gadaliśmy przez 3 godziny. Nawet nie wiem kiedy ten czas przeleciał. Był fajny ;-) I dopiero po 2 godzinach siedzenia naprzeciw niego zauważyłam, że nie ma palca. I nic. Przeszłam nad tym do porządku dziennego. Tak jakbym zauważyła, że ma pieprzyk. Dopiero wczoraj. Trzy dni po spotkaniu dotarło do mnie, że miał go obcięty tak jak miał we śnie mój tatik.

Szok. I sama nie wiem czy to jednak jakiś znak? A może tylko sen i już ;-)



piątek, 19 lipca 2013

porządki

Iw zadała ciekawe pytanie. Zapytała: "Też lato przeznaczacie na porządki wokół siebie i naprawy?"
Najpierw pomyślałam, że tym razem wyjątkowo nie. Jednak po chwili dotarło do mnie, że jednak tak. Robię porządki i naprawiam swoje życie. Postanowiłam skończyć pewien etap życia. Mam dość. I właśnie teraz to robię.
Wychodzi na to, że albo się porozumiemy i będzie po mojemu (męczyć się dłużej nie mam zamiaru) albo się skończy pewien etap życia. Albo, albo wyjaśni się w przyszłym tygodniu. Tak sobie myślę. O ile się już nie wyjaśniło.
I już.
Myślę, że mi ulżyło.

czwartek, 18 lipca 2013

i wszystko jasne

"Nie możesz ze mną tam jechać bo tam mnie zna dużo ludzi".

Koniec. Kurtyna w dół.





W ramach wyjaśnienia: nie, nie spotykam się z żonatym kolesiem. Rozwiódł się. Dwa lata temu. Dzieci małych też nie ma. Córy mają 25 i 23 lata.

środa, 17 lipca 2013

sukces

Osiągnęłam ogromny SUKCES. Po dwóch tygodniach udało mi się dodzwonić do banku, przebić przez infolinię i porozmawiać z KOMPETENTNĄ osobą i ustalić pewne fakty.

Czuję, że teraz powinnam już tylko siedzieć i do wieczora napawać się sukcesem ;-)

Dzisiejszą notkę "sponsorował" Bank ;-)

środa, 10 lipca 2013

benefity

Znalazłam super ofertę pracy. Aplikuję! Nie, żebym miała jakieś szczególne ochoty  na zaszczyty i SAMOREALIZOWANIE się w pracy ale oferują:  "Atrakcyjny pakiet benefitów m. in. prywatną opiekę medyczną, dodatkowe ubezpieczenie, deputat piwny". Pierdykać opiekę medyczną ale oni dają PIWO! Dają PIWO! 
Wiem. Nie lubię piwa ale może znajdę jakiś gatunek odpowiedni dla mnie.
Jakoś mam wrażenie, że to delikatna sugestia, że u nich na trzeźwo się nie da pracować ;-) 


wtorek, 9 lipca 2013

jakoś tak

Niebardzo się czuję. Sama nie wiem dlaczego.
Niby słońce wreszcie przyszło. Lato w pełni. Prawdziwe takie. A ja bez życia.
Dziś przychodzi gość od kompletu wypoczynkowego. "Od razu wiedziałem, że to się spruje". Zen i kwiat lotosu! Nie powiedziałam mu co mi się samo cisło na usta. Zabierze i naprawi. Oby. Mam jednak niejasne wrażenie, że na tym jednym razie się nie skończy.

A jutro rocznica śmierci Johna.
Czwarta. Ten czas zapierd*** aż strach. Przygnębiające to. W dodatku ciągle mi go brakuje. Tego jego poczucia humoru i spokoju jaki wnosił w życie.
Może to dlatego mam taki humor kiepskawy?
W czwartek jadę zapalić mu znicz. Motorem. Obowiązkowo! Razem z Martinem i Szamanką.

poniedziałek, 8 lipca 2013

i już poniedziałek

Z piątku na sobotę rozpętała się burza, która spowodowała, że rybki pływały po trawniku. Namioty się połamały. Nie przeszkodziło to jednak gospodarzowi w tym, by wieczorem odbył się urodzinowy grill.
Strach się bać ale ja już chodzę na takie imprezy jak 50 urodziny do SWOICH kolegów!
W niedzielę dogorywaliśmy nad jeziorkiem i dziś ledwo żyję. Nie tylko ze zmęczenia. Komary zrobiły sobie ze mnie barek przekąskowy. Bufetem z daniem głównym był jednak Anioł. Ciekawie wyglądał z aureolą z komarów ;-)

piątek, 28 czerwca 2013

plany szlag jasny trafił


Mam niejasne wrażenie (graniczące z pewnością), że tam na górze odkręcają kurek z wodą gdy tylko powiem na głos, że jedziemy w plener na weekend.

Siedzę w domu. Pada. Właściwie to deszcz sobie zrobił maleńką przerwę. Przerwę taką około 20 minutową. Już zaczyna na nowo siąpić. Nie wiem jak to możliwe. Wg prognoz, deszczu nie miało być wcale. Znaczy się wg prognoz z czwartkowego poranka. Wieczorem przewidywali opady przelotne. Nie wiem gdzie to miało przelatywać. Jak się zachmurzyło tak jest czarno i leje od 6.oo. Może i wcześniej zaczęło ale od 6.oo zakodowałam.

Miałam być na zlocie. Słuchać fajnej muzy i spać w namiocie.

Mówiłam już, że siedzę w domu?!


A mówiłam, że doła mam niczym Kanion Kolorado?!

czwartek, 20 czerwca 2013

pociąg

Jechałam sobie dziś do Wielkiego_Miasta_Wojewódzkiego pociągiem bo mi wyszło, że tak będzie najlepiej. Było. Do pewnego momentu. Znaczy się do powrotu. Dojazd był BAJKĄ! Klimatyzacja, normalne siedzenia.... zastanawiałam się co się stało. Powrót to osobna historia ;-) Najpierw zmienili peron odjazdu. Potem siedzieliśmy w pociągu godzinę. Już takim standardowym. Łatwo to sobie wyobrazić. Na zewnątrz temperatura 35 stopni, a w puszce stojącej w szczerym słońcu... znacznie więcej a my siedzimy. Wszystkie miejsca zajęte. Ludzi masa. Okna otwarte ale powietrze nie było. I siedzimy. I nic. Nic się nie dzieje, NIC SIĘ NIE DZIEJE, TRA LA LA LA LA LA LA! Po 40 minutach ogłosili, że opóźnienie będzie wynosiło 50 min ale może ulec zmianie... i siedzimy dalej. Jakby nie mamy wyboru bo jedziemy w kierunku w którym jeździ TYLKO pociąg. TEN pociąg ;-) W końcu ruszył. Za nami ruszył ten kolejny ;-) Nic to. Dotarłam w końcu do domu. Jednak nie o tym chciałam. To była tylko dygresja ;-)
W pociągu jak to w pociągu. Społeczność w obliczu klęski jednoczy się i zaczyna rozmawiać. Obok mnie mnóstwo studentów. Sesja trwa. Uświadomiłam sobie jedną rzecz... CIESZĘ SIĘ, ŻE NIE JESTEM JUŻ STUDENTKĄ! Mam to za sobą. I się cieszę. Studiowałam równocześnie z pracą. Wiem... niektórym się wydaje, że ci z zaocznych nic nie robią. Płacą i już. Gotowe. Nie wiem jak inni ale ja tak nie miałam. Miałam natomiast pracę od 6.00 do 14.00. A to znaczyło, że codzienne pobudki (normalne) były o 4.30. W weekend - każdy - wyjazd na studia. I tak pięć lat. Wierz mi... CIESZĘ SIĘ, ŻE JUŻ TO MAM ZA SOBĄ ;-) Dziś to sobie uświadomiłam w 100 %. Jakbym jeszcze kiedyś miałam wątpliwości to wrócę do tej notki ;-)
A teraz... w mieszkaniu 30 stopni. Ja siedzę w koszulce i sączę koktajl truskawkowy. Staram się nie ruszać by się nie spocić ;-)

niedziela, 16 czerwca 2013

prognozy

Wczoraj miało być pochmurno i miały być przelotne opady deszczu.
Dziś miało być od rana słonecznie i miło. Tymczasem jak zawsze ostatnimi czasy prognozy się nie sprawdziły. Mam wrażenie, że meteorologom coraz trudniej ;-) Za oknem czarno i leje. Sama nie wiem czy się jeszcze przejedziemy na motorach czy nie.

Wczoraj przejechaliśmy się na Turawę. Tak znienacka. Nawet bez przyzwoitego aparatu ;-)
Zdjęcie zrobiłam komórką i okazuje się, że gdy go oszukać to robi nawet nie najgorsze zdjęcia.



czwartek, 13 czerwca 2013

wspominki

Ten urlop spędzam w domu. Pozostają więc wspomnienia z lat poprzednich.
Skoro Teresa wspomniała o Lanckoronie to proszę:
  
 
 
Też mam stamtąd przyjemne wspomnienia ;-)