Niebardzo się czuję. Sama nie wiem dlaczego.
Niby słońce wreszcie przyszło. Lato w pełni. Prawdziwe takie. A ja bez życia.
Dziś przychodzi gość od kompletu wypoczynkowego. "Od razu wiedziałem, że to się spruje". Zen i kwiat lotosu! Nie powiedziałam mu co mi się samo cisło na usta. Zabierze i naprawi. Oby. Mam jednak niejasne wrażenie, że na tym jednym razie się nie skończy.
A jutro rocznica śmierci Johna.
Czwarta. Ten czas zapierd*** aż strach. Przygnębiające to. W dodatku ciągle mi go brakuje. Tego jego poczucia humoru i spokoju jaki wnosił w życie.
Może to dlatego mam taki humor kiepskawy?
W czwartek jadę zapalić mu znicz. Motorem. Obowiązkowo! Razem z Martinem i Szamanką.
Takie rocznice nie sprzyjają dobremu humorowi, mimo lata i pięknej pogody...
OdpowiedzUsuń