Z piątku na sobotę rozpętała się burza, która spowodowała, że rybki pływały po trawniku. Namioty się połamały. Nie przeszkodziło to jednak gospodarzowi w tym, by wieczorem odbył się urodzinowy grill.
Strach się bać ale ja już chodzę na takie imprezy jak 50 urodziny do SWOICH kolegów!
W niedzielę dogorywaliśmy nad jeziorkiem i dziś ledwo żyję. Nie tylko ze zmęczenia. Komary zrobiły sobie ze mnie barek przekąskowy. Bufetem z daniem głównym był jednak Anioł. Ciekawie wyglądał z aureolą z komarów ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz