piątek, 30 września 2011

30.09.2011

Słońce, piękne słońce. Temperatury lepsze niż w lecie!
Klasyczne babie lato.
Pojechałabym w Pieniny! Strasznie mnie ciągnie. Trudno. Jednak już niedługo będzie wyjazd do Rycerki... mam nadzieję, że będzie super pogoda ;-)

czwartek, 29 września 2011

29.09.2011

1. Przychodnia przyszpitalna. Specjalistyczna. 7 godzin w poczekalni dusznego baraku. Badania z których nic nie wynika.
- Boli panią? Trudno. Proszę tu tableteczki i proszę przyjść za pół roku. Z tym się da żyć.
2. Przychodnia przyszpitalna. W międzyczasie zdążyli wybudować ogromny szpital. Jakieś pytania ile czekałyśmy na wizytę? Za to tym razem czekałyśmy na wizytę 7 godzin w komfortowej poczekalni w dzikim tłumie pacjentów, zagubionych lekarzy i zakręconych jak cholera pielęgniarek.
- Witam serdecznie. uuuuuuuuuuuuuuuu... niedobrze. Musi pani brać te tableteczki a potem zrobić badania krwi i iść do lekarza rodzinnego.
3. Dziś. Przychodnia. U lekarza rodzinnego.
- Ale to pani nie ma ŻADNYCH wyników z poradni?! Ale to skąd ja mam wiedzieć co jest grane? Hm... zrobimy jeszcze raz badania i zobaczymy.
Minęło parę minut.
- Proszę natychmiast jechać do szpitala bo pani ma migotanie przedsionków. A to się z czasem utrwala.
4. Przychodnia przyszpitalna. Już po 2 godzinach przyjął ja lekarz i zbadał.
- Ale to pani nie ma ŻADNYCH wyników z poradni?! Ale to skąd ja mam wiedzieć co jest grane? Hm... zrobimy jeszcze raz badania i zobaczymy. Proszę się położyć na oddziale. Poobserwujemy. Zobaczymy jak leczyć.

Oki. Tylko kurwa dlaczego ona leży w TYM pokoju?!
Już to, że leży w TYM szpitalu jest ciężkie do zniesienia. I dla mnie, i dla niej.
Te wszystkie wspomnienia przychodzą od razu ze szpitalnymi zapachami. Specyficznymi.
Czuję się w tym szpitalu FATALNIE. Tak cholernie źle. Jednak muszę zachować spokój, pogodę ducha i uśmiech na twarzy.
Wchodzę na piętro i gdy przechodzę przez szklane drzwi mam mdłości. A wchodząc do pokoju oczekuję...
Potem głęboki oddech i już jest oki.

środa, 28 września 2011

28.09.2011

- Czy mogę przychodzić do pracy co dwa dniu na 8 godzin? (w tej chwili chodzę codziennie na 4 godziny)
- Ale czy będziesz miała co robić przez 8 godzin?

Kwintesencja.
Jak mu powiedzieć, że to niczego nie zmieni?
Będę się nudziła TAK SAMO!
Nienawidzę tego w pracy. Jednak tak się zdarzyło. Zorganizowałam sobie już pracę i teraz mam luz. Nawet trochę za duży.

Wolałabym nie jeździć do pracy codziennie. Trochę to mi koszty podnosi. Trochę nawet bardziej niż trochę! To mnie przekonuje, że to nie jest praca marzeń ;-)

Coś w moim charakterze pękło i nie potrafię zapuścić korzeni? Mam wrażenie, że ciągle szukam. Wydawało mi się, że poszukiwania się już skończyły a tu się okazuje, że tak nie do końca. Już szukam. Choć właściwie... to tak nie do końca to wygląda w ten sposób. Ja już po prostu od czasu zwolnienia z pierwszej firmy  chciałam się zatrudnić w Konkurencyjnym_Wielkiem_Koncernie tylko jeszcze nie było w nim przyjęć. Minęło parę lat i wygląda na to, że sprawa zaczyna się powoli ruszać. Bardzo powoli ale jednak ;-) Jestem ciekawa jak się to wszystko poukłada.
Boję się przyszłości.
Chciałabym już pracy na cały etat na czas nieokreślony. Miałabym stałe dochody. Wiedziałabym na ile mogę sobie pozwolić. Czy mogę zamieszkać solo.

poniedziałek, 26 września 2011

26.09.2011

Poniedziałek nie był taki zły jak go sobie wyobrażałam. W pracy kryzys zarzegnany.

4 dzień chodzenia z kijkami. Czuję się super. Szkoda tylko, że chodzę sama. Ciekawiej byłoby z jakimś towarzystwem. Jednak nie będę sobie wymyślała wymówek ;-)

Znów się zagłębiam w zdjęcia. Wysłałam parę na konkurs. Nie, żebym liczyła na zwycięstwo ale miałam ochotę je pokazać ;-)
Tobie też pokażę.
"Goń uciekające lato"

Rower w obiektywie:

I "Magiczne zakątki"

sobota, 24 września 2011

24.09.2011 wieczór

- ale to chcesz iść w kierunku kościoła?!
- tak. A to jakiś problem?
- no przecież Cię będą widzieli ludzie wracający z kościoła.

Tak. Na pewno ich to zgorszy. Iść z kościoła i widzieć kogoś spacerującego dla zdrowia to zgorszenie boskie.
Jesooo... na jakiej planecie żyje ta kobieta? Ja mam jej geny. Nic tylko mieś nadzieję, że przeważają u mnie jednak geny ojca.

Jutro będę jednak musiała w spacerze zrobić przerwę. Wiem, że niby baletnicy to i rąbek u spódnicy ale mnie niestety pokonały buty. Moje pięty nie wytrzymały dwóch dni szybkiego marszu :-|
Muszę sprawdzić jeszcze inne buty jakie posiadam w domu a potem pójdę najwyżej na łowy ;-)

24.09.2011

Wczoraj wieczorem odczułam potrzebę poruszania się. Przeogromną. Niesamowitą. Wzięłam kijki i poszłam na miasteczko. Było ciemno i dość późno. Jednak wróciłam do domu cała szczęśliwa. Dobrze jest się zmęczyć. Przeszedł mi nawet ból pleców.
Dziś też idę :-)

piątek, 23 września 2011

23.09.2011

Dzisiejszy dzień.
Nie wiem ale coś się dziwnego dzieje w pracy. Jakaś cisza.

Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam.
W sumie to chyba  nawet nie miałam okazji.
Martwię się, żeby nie było powtórki sytuacji ze szkoły.
Mam nadzieję, że ta cisza była spowodowana  nadmiarem pracy a niech niechęcią do mnie.

środa, 21 września 2011

21.09.2011

Na szyi mam smycz z kartą do drzwi, klucze do szafki, kartę na posiłki.
Stukam sobie po korytarzu szpilkami. Chodzę ubrana zgodnie z dress codem. Który zresztą jest do dup*.
Koszula firmowa, która nie pasuje do niczego i w której osoby rozmiaru "0" wyglądają jak szafa gdańska. Nie trudno sobie zatem wyobrazić jak wyglądam ja ;-)

A tak na marginesie... duży sukces... dziś wszystko działa. Hurrrrra! ;-)

poniedziałek, 19 września 2011

19.09.2011

Wzięłam się wprowadziłam do openspeace Szefa_mojego_wspaniałego. Na razie mieszkam sobie spokojnie. Na razie czyli 4 godziny. Mieszkam a nie pracuje jest dobrym stwierdzeniem bo OCZYWIŚCIE po podłączeniu kompa kabelkami do ściany nic nie działa. Nie posiadam dostępu do niczego!
Terminy sobie lecą a ja nie potrafię nic zrobić.
W tej firmie to już standard. Przyzwyczaiłam się.

czwartek, 15 września 2011

15.09.2011

Usłyszałam, że jutro wprowadzam się do Pana_szefa_mojego. Nawet się cieszę, że z niego zdecydowany człowiek ;-) "Rozmowy trwają ale mam dość czekania na ostateczną decyzję".
Ciekawe jak to się dalej rozwinie.

Siedziałam dziś spokojnie przy stoliku sącząc coca-colę słuchałam rozmowy znajomków.
- dlaczego on pojechał do domu w sobotę skoro na łódki jechał dopiero w poniedziałek wieczór?
- może musiał zrobić pranie?
- może musiał ogarnąć mieszkanie... nie mieszka z kobietą więc to wygląda teraz inaczej.
- może był umówiony z kobietą na seks.
Wszystkie oczy zwrócone ja Janę.
Kurtyna.

Ps. Był umówiony :-P

środa, 14 września 2011

14.09.2011

Jestem nad wyraz spokojna. Pomimo.
Okazuje się, że Pan_szef_mój ustawił mi już biurko, krzesło. Przygotował moje stanowisko pracy. Przygotował się na to, że będę pod ręką. Właśnie dziś się okazało, że to gdzie będę pracowała wcale nie jest takie oczywiste. Wychodzi na to, że Szefowa_kadr walczy o to, żeby mieć darmową siłę roboczą. Będę pracowała niby dla tamtych ale dla niej. Tak jej się przynajmniej wydaje. Ja wiem, że jeśli postawi na swoim to albo da mi część etatu u siebie albo zapomni o mojej pracy na jej rzecz. Tym bardziej, że walczy o to mimo, że odchodzi. Znaczy się na odchodne chce jeszcze namieszać. Zupełnie bez sensu namieszać.
Jak już wspominałam podeszłam do tego bardzo spokojnie. Śmieszy mnie to wszystko. Mam nadzieję, że jakoś się to wszystko rozwiąże. Jakkolwiek ;-)
Czyżby wizja kolejnej pracy?

wtorek, 13 września 2011

13.09.2011

W pracy sukces! Udało mi się zgłosić dwóch pracowników do ZUS'u. Pełen sukces można by powiedzieć! Walka z programem była straszna ale zwycięska!

Postanowiłam zgłosić się na kurs angielskiego finansowany z UE. Oczywiście wcale nie jest powiedziane, że się na niego dostanę. Chętnych jak mrówek Całe rzesze ludzi.
Jednak zrobiłam test znajomości języka. Robiłam ten test UCZCIWIE! Postanowiłam, że będę uczciwa i zrobię go tak jak potrafię. Zaklasyfikowałam się jako intermediate! Jestem z siebie dumna ;-) Kolejny sukces ;-)
Mam jeszcze dostarczyć do nich zaświadczenie o zatrudnieniu i czekać na decyzję. Zobaczymy jak będzie. Naprawdę chciałabym w tym wziąć udział.

niedziela, 11 września 2011

10.09.2011

Jestem przesłodzona. Właściwie należałoby powiedzieć, że jadłam słodkie bez opamiętania. Tylko, że jeśli dali by mi jeszcze to też bym jadła.
Porażka.
Za to innych rzeczy zjadłam niewiele.

Widziałam się z Aniołem. Czekam mimo, że kusi mnie do działania.
Wyjeżdża na tydzień. Jakoś czas bez niego wcale mi się nie dłużył. Dziwne. Prawdziwe. Jednak tęsknię za nim. Mimo wszystko.
Marzy mi się wspólne mieszkanie. Mimo, że nie mam odwagi powiedzieć tego na głos.
Wolę chyba polec przy próbie niż nawet nie spróbować.
Porażka może mnie jednak spotkać nie podczas mieszkania ale podczas próby zamieszkania.
Ćwiczę jednak cierpliwość. Jednak ta cierpliwość jest już na granicy.

sobota, 10 września 2011

10.09.2011

---------------------
7 szt. mordoklejków czekoladowych
garść paluszków
pół eklerka
--------------------
PORAŻKA
a jeszcze nie ma 13.oo!
Jednak intensywnie sprzątałam, może więc trochę to wszystko spaliłam. Przynajmniej tak się łudzę ;-)

piątek, 9 września 2011

piątkowy wieczór

 
Piszę i kasuję.
Nie umiem napisać co czuję. To zdjęcie to oddaje. Droga... dokąd? Czasem mam ochotę zawrócić. Czasem mam ochotę puścić się pędem przed siebie w nieznane. 
Dziś czekam na poboczu na walizce. Siedzę i czekam.
Mam ochotę na coś mocniejszego. I już.

środa, 7 września 2011

7.09.2011

Mało brakowało, żebym sobie przed chwilą butów nie kupiła na aukcji. Za oknem leje więc wiadomo. Gumowce. Brałam też pod uwagę balerinki z gumy i pantofelki z gumy. Tak się zastanawiam jak by się w tym chodziło. Po moich ostatnich przejściach z bitami te wydają mi się kuszące bo nie mają szwów ;-) Na pewno mają jednak inny feler ;-)

Jutro o poranku przed pracą jadę do cukierni po ciacha. Będzie wkupne w pracy ;-)
Choć jak mam być szczera to z chęcią bym się już przeniosła do biura docelowego. Tak jakoś mam już dość tego ich bałaganu. Męczy mnie trochę ta postawa dziewczyn. W dodatku nic po sobie nie mogę dać poznać. Ciężko mi trochę.
Widzę, że strasznie są zazdrosne o wiedzę innych. A swoją to się już wcale nie podzielą! Bo nie wiem? Taka cenna? Trochę mnie to dziwi. Jakoś do tej pory miałam chyba szczęście i nie trafiałam na takie osoby.
Do tego te ich prywatne telefony. Ciągle im dzwonią. Głośnymi debilnymi melodyjkami. Rozmawiają głośno i zachowują się strasznie hałaśliwie mimo, że widzą jak inna dziewczyna próbuje przez telefon załatwiać sprawę służbową. Męczące to strasznie. Wychodzę z biura z głową wielkości szafy gdańskiej. Odliczam dni do przeprowadzki.

---------------
360 ml lodów
3 szt czekoladowych mordoklejków (cholera one wchodzą jak nic!) ledwo się opanowałam przed kolejnym

wtorek, 6 września 2011

6.09.2011

W nocy budziłam sie 5 razy. Prąd był Off i On. I tak 5 razy. Za każdym razem uruchamiał się też mój zestaw grający. Wkurwiające.
Poza tym wiało, wiało i wiało. Spadło też parę kropli deszczu. Przede wszystkim jednak WIAŁO!
Okazało się też, że w łydce mam jakieś takie splątane coś co czasem ożywa. I się spina. Boli przy tym jak cholera. Skurcz po prostu. Za to JAKI! Czasem nawet boli bez skurcza. Hmmm... dziwne.
Stopa za to zaczęła się goić czyli idzie ku lepszemu. W kolejny weekend będę sobie uskuteczniała kijki. Tak coś myślę. Chyba, że przybędzie migrena. A może. Znam siebie.

Kupiłam sobie na kolację wędzoną rybę. Tak. Cała droga ryba wylądowała w śmieciach. Jest... a raczej była obrzydliwa. Żałuję, że nie mogę znaleźć  do niej rachunku. Wylądowała by wstrętnej babie jutro o poranku na ladzie!
A tak poza tym co?
3 godzinna nasiadówa na kawie i wodzie w knajpie z kupmelą ze starej pracy. Trochę narzekania, trochę przechwalania się, trochę plotek. Ot. Taki sobie koktajl ;-)
----------------
1 mały kubeczek lodów
----------------

Kawa mi przestała smakować. Mam podejrzenie. To może być spowodowane tym skurczem. Organizm ma już dość kofeiny. Koniec.

poniedziałek, 5 września 2011

5.09.2011

-----------------
2 - kulki czekoladowe z orzechem
1 - czekoladowy mordoklejek

-----------------
Noga napieprza, że aż miło.
Po biurze chodziłam boso. Chociaż mam wrażenie, że chodzeniem to tego się nie dałoby nazwać. Skoro jednak przeważnie byłam w moim cichym kąciku za szafą to się specjalnie nie przejęłam ;-)
W drodze powrotnej kupiłam sobie dużoooo plastra. owinęłam nim nogę i siedzę.

-----------------
A w Austrii deszcz.
I pisze, że mu tęskno. I słusznie. Niech mu będzie tęskno ;-)

niedziela, 4 września 2011

4.08.2011

Czuję się jak za starych czasów. Przesiedziałam cały słoneczny weekend w mieszkaniu.
Tylko, że tym razem miałam odosobnienie z przymusu. Ta cholerna noga się babrze. Boli jak cholera. Musiałam sobie wyczyścić ten odcisk bo widać, że coś nie tak. Posmak metalu w ustach z bólu to niezbyt przyjemne doznanie.

Mam za to jedną przyjemną wiadomość. Moja rodzicielka funduje mi angielski. Jestem przeszczęśliwa. Nie wiem skąd bym wytrzasnęła na to kasę. A jednak mi na tym zależy. Tym bardziej, że przyszło polecenie zapłaty OC żaby. Kocham jak do mnie przychodzi poczta. W takiej papierowej wersji.

Umówiłam się z facetem, który rokował. Potem prosił mnie o zdjęcie mojej osoby na komórkę. Lekko się zdziwiłam bo przecież ma mnie na profilu. Jestem tam widoczna. Zaparł się. Pomyślałam... oki. Wyślę. Wysłałam. Potem chciał jeszcze jedno. I mnie rozeźlił. Bo ja się mam tłumaczyć nieznajomemu facetowi dlaczego nie chcę mu wysyłać telefonem zdjęć. Dlaczego i dlaczego??? Nosz... kurwa! Czy ja mam 15 lat?! Czy ja udawałam, że mam 15 lat?! Nie. Niech się odczepi i spada. Nie będę się zadawała z debilem, który się zachowuje na 16 lat mając 37!
Kolejny okazuje się, że ładnie opisał siebie na profilu. Tylko ładnie mu to wyszło bo chyba z miesiąc myślał nad opisem. Teraz podczas rozmowy (pisanej) nie umie użyć znaków interpunkcyjnych i nie wie jak wygląda zdanie w języku polskim.
Inny napisał, że chętnie by mnie poznał. Prosił o nr telefonu. Jednak przed podaniem nr prosiłam o parę odpowiedzi na moje pytania. Nie odpowiada. Znaczy się odpisuje mi tak, jakby mnie nie czytał. Nie odpowiada tylko bredzi nie na temat. Posłałam go na bambus.
Anioł maluje mi się w coraz to lepszych barwach.
A jeśli jeszcze raz usłyszę, że mam się brać za poderwanie mojego korporacyjnego bossa to  komuś jadem w oko strzelę!


Ps. pracuję nad sobą... ćwiczę nie od dziś... ale dziś:
80 brzuszków
40 wypchnięć bioder leżąc na plecach.
---------------------------
pożarte słodycze:
1 michaszek
2 kulki rumowe

I od dziś będę to spisywała na blogu. Koniec z oszukiwaniem samej siebie. Niby nie podjadam. Akurat!

sobota, 3 września 2011

03.09.2011

To już sobie pochodziłam z kijami.
Wcześniej poszłam zrobić zakupy. Gdy z nich wróciłam na podeszwach obu stop miałam duże odciski z wodą.
Teraz siedzę z wyciągniętymi nogami i nie umiem chodzić.
Boskoooo
bose, bose, bose, bose

piątek, 2 września 2011

02.09.2011

Przyszła dziś do mnie książka, którą zamówiłam przez koleżankę. Niestety. Myślałam, że jest inna. Jest super. Tylko nie dla mnie.
Ktoś chce za dyszkę? + koszty wysyłki listem poleconym?
"Blondynka na językach" język angielski brytyjski + CD
Nówka! Funkiel! Nie śmigana ;-) Płyta również :-)

A od jutra... Nordic Walking! Może się uzależnię. Mam nadzieję ;-)