niedziela, 4 września 2011

4.08.2011

Czuję się jak za starych czasów. Przesiedziałam cały słoneczny weekend w mieszkaniu.
Tylko, że tym razem miałam odosobnienie z przymusu. Ta cholerna noga się babrze. Boli jak cholera. Musiałam sobie wyczyścić ten odcisk bo widać, że coś nie tak. Posmak metalu w ustach z bólu to niezbyt przyjemne doznanie.

Mam za to jedną przyjemną wiadomość. Moja rodzicielka funduje mi angielski. Jestem przeszczęśliwa. Nie wiem skąd bym wytrzasnęła na to kasę. A jednak mi na tym zależy. Tym bardziej, że przyszło polecenie zapłaty OC żaby. Kocham jak do mnie przychodzi poczta. W takiej papierowej wersji.

Umówiłam się z facetem, który rokował. Potem prosił mnie o zdjęcie mojej osoby na komórkę. Lekko się zdziwiłam bo przecież ma mnie na profilu. Jestem tam widoczna. Zaparł się. Pomyślałam... oki. Wyślę. Wysłałam. Potem chciał jeszcze jedno. I mnie rozeźlił. Bo ja się mam tłumaczyć nieznajomemu facetowi dlaczego nie chcę mu wysyłać telefonem zdjęć. Dlaczego i dlaczego??? Nosz... kurwa! Czy ja mam 15 lat?! Czy ja udawałam, że mam 15 lat?! Nie. Niech się odczepi i spada. Nie będę się zadawała z debilem, który się zachowuje na 16 lat mając 37!
Kolejny okazuje się, że ładnie opisał siebie na profilu. Tylko ładnie mu to wyszło bo chyba z miesiąc myślał nad opisem. Teraz podczas rozmowy (pisanej) nie umie użyć znaków interpunkcyjnych i nie wie jak wygląda zdanie w języku polskim.
Inny napisał, że chętnie by mnie poznał. Prosił o nr telefonu. Jednak przed podaniem nr prosiłam o parę odpowiedzi na moje pytania. Nie odpowiada. Znaczy się odpisuje mi tak, jakby mnie nie czytał. Nie odpowiada tylko bredzi nie na temat. Posłałam go na bambus.
Anioł maluje mi się w coraz to lepszych barwach.
A jeśli jeszcze raz usłyszę, że mam się brać za poderwanie mojego korporacyjnego bossa to  komuś jadem w oko strzelę!


Ps. pracuję nad sobą... ćwiczę nie od dziś... ale dziś:
80 brzuszków
40 wypchnięć bioder leżąc na plecach.
---------------------------
pożarte słodycze:
1 michaszek
2 kulki rumowe

I od dziś będę to spisywała na blogu. Koniec z oszukiwaniem samej siebie. Niby nie podjadam. Akurat!

2 komentarze:

  1. Zazwyczaj z jedzeniem jest jak z pieniędzmi. Tylko kasa się rozchodzi, chociaż nic nie kupiliśmy. A kalorie odkładają się w biodrach, chociaż nic nie zjadłyśmy :D

    Co do facetów to tak z 15 lat temu twierdziłam, że powinien być bogaty. Głupi to oni wszyscy są jednako, uroda przemija, albo się opatrzy. A pieniądz jest pieniądz. Zapomniałam o tym podejmując osobiste decyzje, ale chyba nie słusznie. Z głupotą i urodą rację miałam na 100% :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie sama kasa to jednak trochę za mało zalet ;-) a gdzie spotkać takiego i z kasą i miłego z charakteru ;-)

    OdpowiedzUsuń