- Przyszły pompki. Którą chcesz? - pyta mnie Anioł
- A jaki mam wybór?
- Czerwoną albo niebieską.
- Czerwona dla dziewczynki a niebieska dla chłopczyka. Skąd wiedział, że wysyła pompki do kobiety i mężczyzny? ;-)
- To którą chcesz?
- Niebieską
wtorek, 29 maja 2012
poniedziałek, 28 maja 2012
28.05.2012
Dostałam do przeczytania książkę. Autobiografię Pani Wałęsy. Ciocia się zachwycała.
Nie wiem. Może jest ciekawa. Może. Ja nie jestem w stanie przebrnąć przez pierwszy rozdział. Czytam i czuję się jakbym czytała książkę telefoniczną. Zdania proste. Krótkie. Takie góra jakby na pięć wyrazów. I to już znaczy się są te dłuższe.
Urodziłam się w .... Mieliśmy dom. W nim okna. Były w nim też drzwi. I pięć pokoi. I wychodek za stodołą. I tak wylicza. Zero opowiadania tylko durna wyliczanka. Przez cały wymienia jakieś szczegóły zamiast opowiadać historię.
Dlaczego ktoś nie pomógł jej tego zredagować. Mogła to opowiedzieć jakiemuś pisarzowi.
Zniesmaczona jestem.
Chyba, że mi powiesz, że to tylko ten pierwszy rozdział taki jest. A reszta to już normalna. Bo na razie to się czuję jakby mnie ktoś jak debila traktował. Tylko krótkie proste zdania bo MOGĘ nie zrozumieć!
Nie wiem. Może jest ciekawa. Może. Ja nie jestem w stanie przebrnąć przez pierwszy rozdział. Czytam i czuję się jakbym czytała książkę telefoniczną. Zdania proste. Krótkie. Takie góra jakby na pięć wyrazów. I to już znaczy się są te dłuższe.
Urodziłam się w .... Mieliśmy dom. W nim okna. Były w nim też drzwi. I pięć pokoi. I wychodek za stodołą. I tak wylicza. Zero opowiadania tylko durna wyliczanka. Przez cały wymienia jakieś szczegóły zamiast opowiadać historię.
Dlaczego ktoś nie pomógł jej tego zredagować. Mogła to opowiedzieć jakiemuś pisarzowi.
Zniesmaczona jestem.
Chyba, że mi powiesz, że to tylko ten pierwszy rozdział taki jest. A reszta to już normalna. Bo na razie to się czuję jakby mnie ktoś jak debila traktował. Tylko krótkie proste zdania bo MOGĘ nie zrozumieć!
piątek, 25 maja 2012
25.05.2012
- lubisz świeżego ananasa?
- nie wiem. Raczej nie bo jeszcze nigdy nie jadłem. Czyli nie wzbudza mojej aprobaty na tyle by go kupić. Czyli chyba raczej go nie lubię.
- ale skoro go nigdy nie jadłeś to nie wiesz czy lubisz?! Musisz skosztować.
.
.
.
.
- możesz też zjeść moją część.
- ale ja już mam dość.
- ale możesz zjeść.
- znaczy się nie smakuje Ci?
- nie. jest dobry. ale mam już dość
- lepiej powiedz jeśli Ci nie smakuje bo się przecież o to nie obrażę. Ale jak przywiozę kolejnym razem ananasa a ty powiesz, że nie chcesz to się wścieknę.
- nie smakuje mi.
- oki. To ja go zjem.
Powiem Ci, że dzięki takim niespodziankom rozszerzam horyzont smakowy Anioła ;-) Bo on czasem dziwny jest bo nawet nie chce spróbować nowego ;-)
- nie wiem. Raczej nie bo jeszcze nigdy nie jadłem. Czyli nie wzbudza mojej aprobaty na tyle by go kupić. Czyli chyba raczej go nie lubię.
- ale skoro go nigdy nie jadłeś to nie wiesz czy lubisz?! Musisz skosztować.
.
.
.
.
- możesz też zjeść moją część.
- ale ja już mam dość.
- ale możesz zjeść.
- znaczy się nie smakuje Ci?
- nie. jest dobry. ale mam już dość
- lepiej powiedz jeśli Ci nie smakuje bo się przecież o to nie obrażę. Ale jak przywiozę kolejnym razem ananasa a ty powiesz, że nie chcesz to się wścieknę.
- nie smakuje mi.
- oki. To ja go zjem.
Powiem Ci, że dzięki takim niespodziankom rozszerzam horyzont smakowy Anioła ;-) Bo on czasem dziwny jest bo nawet nie chce spróbować nowego ;-)
środa, 23 maja 2012
PROŚBA!
Może Ty możesz pomóc?
"He, he, he, dziś podobno jest światowy dzień żółwia, co to ludzie nie wymyślą:) Dzień, jak co dzień, nuda i rutyna, ale chociaż pogoda ładna.
Ludziska kochane, przez ostatnie parę dni chodzi mi po głowie moją sąsiadka, która jak się okazuje cierpi na łysienie plackowate. Pokazała się kobitka w turbanie, a całe miasto spekuluje czy choruje na raka czy też nie. Aby jej pomóc wpadłam na pomysł, żeby zapytać, czy nie zalega u Was w domach jakaś porządna, niepotrzebna peruka, którą mogłybyście oddać. Oczywiście nie chodzi mi o jakieś stare dziadostwo z prześwitami, bo chciałabym pomóc, a nie upokorzyć. Dlaczego pomagam, bo lubię, bo to dobry człowiek z przejściami życiowymi, bo wiem, że jej nie stać na zakup nowej peruki.
Ta kobieta ma córkę, ale widzę, że jest ona nastawiona tylko na masz, a na pomóż lub daj to ni chuja. Podobno dobro raz dane, zawsze wraca, w to akurat wierzę, dlatego pytam, a Wy zapytajcie innych. Może w ten sposób, drogą pantoflową może uda nam się wspólnie pomóc:)
żółw stepowy"
Jeśli jesteś w stanie pomóc, skontaktuj się z Żółwinką:
http://babskietrajkotanie.blogspot.fr/
"He, he, he, dziś podobno jest światowy dzień żółwia, co to ludzie nie wymyślą:) Dzień, jak co dzień, nuda i rutyna, ale chociaż pogoda ładna.
Ludziska kochane, przez ostatnie parę dni chodzi mi po głowie moją sąsiadka, która jak się okazuje cierpi na łysienie plackowate. Pokazała się kobitka w turbanie, a całe miasto spekuluje czy choruje na raka czy też nie. Aby jej pomóc wpadłam na pomysł, żeby zapytać, czy nie zalega u Was w domach jakaś porządna, niepotrzebna peruka, którą mogłybyście oddać. Oczywiście nie chodzi mi o jakieś stare dziadostwo z prześwitami, bo chciałabym pomóc, a nie upokorzyć. Dlaczego pomagam, bo lubię, bo to dobry człowiek z przejściami życiowymi, bo wiem, że jej nie stać na zakup nowej peruki.
Ta kobieta ma córkę, ale widzę, że jest ona nastawiona tylko na masz, a na pomóż lub daj to ni chuja. Podobno dobro raz dane, zawsze wraca, w to akurat wierzę, dlatego pytam, a Wy zapytajcie innych. Może w ten sposób, drogą pantoflową może uda nam się wspólnie pomóc:)
żółw stepowy"
Jeśli jesteś w stanie pomóc, skontaktuj się z Żółwinką:
http://babskietrajkotanie.blogspot.fr/
23.05.2012
Poszłam do sklepu o poranku po leginsy. Nie posiadam takich spodni więc sobie pomyślałam, że czas to zmienić. Kupiłam je. Jednak tak sobie myślę, że ich zwrot będzie wskazany. Katastrofa ;-)
Za to przy okazji kupiłam sweterek. I to jest to ;-) Choć nie jest szalony. Jest tylko beżowy :-)
Po zakupach nie powinnam pozostać z pustymi rękami!
Za to przy okazji kupiłam sweterek. I to jest to ;-) Choć nie jest szalony. Jest tylko beżowy :-)
Po zakupach nie powinnam pozostać z pustymi rękami!
wtorek, 22 maja 2012
22.05.2012
Wczoraj weszłam do sklepu i rzuciłam się na półkę ze słodyczami. Udało mi się jednak opanować. Ze sklepu wyszłam z ananasem w torebce!
Jestem z siebie dumna. Lepszy owoc niż durny baton :-)
Wiem... zaraz mi powiesz, że w kaloriach to bez różnicy. Tylko, że mnie to raczej nie interesuje. Dla mnie ważne by nie był to baton czekoladowy ;-)
Tak więc dziś siedzę sobie przy biurku i podjadam ananasa. Oczywiście nie zjem go całego ;-)
A do pracy przyjechałam rowerem ;-)
Jestem z siebie dumna. Lepszy owoc niż durny baton :-)
Wiem... zaraz mi powiesz, że w kaloriach to bez różnicy. Tylko, że mnie to raczej nie interesuje. Dla mnie ważne by nie był to baton czekoladowy ;-)
Tak więc dziś siedzę sobie przy biurku i podjadam ananasa. Oczywiście nie zjem go całego ;-)
A do pracy przyjechałam rowerem ;-)
poniedziałek, 21 maja 2012
21.05.2012
W sobotę przejechałam na rowerze 50 km. Wiem, że to żadne szczególne szaleństwo. Jednak biorąc pod uwagę jaki mam rower to duży wyczyn. 3 przerzutki w dzisiejszych czasach to trochę mało. Tym bardziej jeśli weźmie się pod uwagę, że towarzystwo z którym jechałam miało po 7-8 ;-)
Jednak rano ze zdziwieniem odkryłam, że boli mnie tylko tyłek. Nogi zniosły wyprawę nad wyraz dobrze. Nic a nic ich nie czułam ;-) Anioł nie umiał chodzić ;-) Ale i tak powinien się cieszyć bo biorąc pod uwagę jego zachowanie miałam ochotę go zabić. Podpadł mi strasznie.
Dziś idę szukać nowego roweru. Nowego znaczy się dla mnie. Bo szukać idę w komisach. Jakoś tak całe pieniądze przeznaczam na zakup mieszkania więc rower to zbytek i fanaberia. Jednak właśnie w weekend dotarło do mnie, jak dużą frajdę sprawia mi jeżdżenie nim więc trzeba będzie zainwestować w tę fanaberię ;-)
Jednak rano ze zdziwieniem odkryłam, że boli mnie tylko tyłek. Nogi zniosły wyprawę nad wyraz dobrze. Nic a nic ich nie czułam ;-) Anioł nie umiał chodzić ;-) Ale i tak powinien się cieszyć bo biorąc pod uwagę jego zachowanie miałam ochotę go zabić. Podpadł mi strasznie.
Dziś idę szukać nowego roweru. Nowego znaczy się dla mnie. Bo szukać idę w komisach. Jakoś tak całe pieniądze przeznaczam na zakup mieszkania więc rower to zbytek i fanaberia. Jednak właśnie w weekend dotarło do mnie, jak dużą frajdę sprawia mi jeżdżenie nim więc trzeba będzie zainwestować w tę fanaberię ;-)
czwartek, 17 maja 2012
17.05.2012
Dostałam zdjęcia z długiego weekendu.
Powiem krótko.
Koniec ze słodyczami. Całkowity.
Bardzo wyraźnie ujrzałam jak wyglądam. Nad wyraz wyraźnie.
Już nie mówię, żebym się porównywałam do innych. To zawsze wypadało blado. Teraz moje kilogramy widać już bez porównań.
Dość gadania. Pora się ogarnąć.
Powiem krótko.
Koniec ze słodyczami. Całkowity.
Bardzo wyraźnie ujrzałam jak wyglądam. Nad wyraz wyraźnie.
Już nie mówię, żebym się porównywałam do innych. To zawsze wypadało blado. Teraz moje kilogramy widać już bez porównań.
Dość gadania. Pora się ogarnąć.
środa, 16 maja 2012
16.05.2012
Śniła mi się Bożenka. Koleżanka, z która pracowałam w latach 1996-1999. Bożenka jest starsza ode mnie o 10 lat. To ona wprowadzała mnie w tajniki życia biurowego. Drobna sympatyczna blondynka, przyjazna całemu świata. Ona mną kierowała, by nie pożarły mnie stare biurowe i nie tylko biurowe wyjadacze ;-)
A ta praca to była prawdziwa szkoła życia. Nigdy nie zapomnę szefa, który chodził w esesmańskim skórzanym płaszczu. Z upodobaniem wyżywał się na personelu za swoje porażki. Poniżał nas bo miał z tego czystą satysfakcję. Tylko czekał, żeby kogoś z nas dopaść. Dał mi popalić. Kawał skur****. Jednak to dzięki niemu załoga była zjednoczona, zgrana. Staliśmy za sobą murem. Mieliśmy wspólnego wroga z którym należało sobie radzić.
Dobrze wspominam tamten czas. Gdy tylko wytnę z pamięci tego szefa ;-) Mówił: "Jeszcze mnie będziecie wspominać z sentymentem." Chyba w takim razie za mało czasu upłynęło, bo ja dalej nie czuję do niego sentymentu.
Ostatni raz z Bożeną widziałam się trzy lata temu. Słyszałam od naszego wspólnego kolegi, że jej "maleńka" córka wyszła za mąż ;-) Jeszcze dziś mam przed oczyma zdjęcie pięciolatki przyklejone na telefonie, która dzwoniła i wołała do słuchawki: "mama?!" ;-)
Może powinnam do niej wstąpić? Jakoś tak nasze drogi się rozeszły.
Właściwie jeszcze po przebudzeniu pamiętałam co mi się dokładnie śniło ale teraz nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć.
A oto widoczek ze starej pracy ;-)
A ta praca to była prawdziwa szkoła życia. Nigdy nie zapomnę szefa, który chodził w esesmańskim skórzanym płaszczu. Z upodobaniem wyżywał się na personelu za swoje porażki. Poniżał nas bo miał z tego czystą satysfakcję. Tylko czekał, żeby kogoś z nas dopaść. Dał mi popalić. Kawał skur****. Jednak to dzięki niemu załoga była zjednoczona, zgrana. Staliśmy za sobą murem. Mieliśmy wspólnego wroga z którym należało sobie radzić.
Dobrze wspominam tamten czas. Gdy tylko wytnę z pamięci tego szefa ;-) Mówił: "Jeszcze mnie będziecie wspominać z sentymentem." Chyba w takim razie za mało czasu upłynęło, bo ja dalej nie czuję do niego sentymentu.
Ostatni raz z Bożeną widziałam się trzy lata temu. Słyszałam od naszego wspólnego kolegi, że jej "maleńka" córka wyszła za mąż ;-) Jeszcze dziś mam przed oczyma zdjęcie pięciolatki przyklejone na telefonie, która dzwoniła i wołała do słuchawki: "mama?!" ;-)
Może powinnam do niej wstąpić? Jakoś tak nasze drogi się rozeszły.
Właściwie jeszcze po przebudzeniu pamiętałam co mi się dokładnie śniło ale teraz nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć.
A oto widoczek ze starej pracy ;-)
16.05.2012
O 11.oo zebranie na auli. Boję się, że jutro będę rozsyłała CV. Jestem przerażona.
To miała być praca docelowa, praca marzeń. I była.
Tylko nie wiem czy akcjonariusze nie zakończyli właśnie tego przedsięwzięcia.
Nie chcę już szukać pracy. Chcę pracować właśnie tutaj. Boję się myśleć co będzie jeśli zamkną firmę. Boję się nawet o tym myśleć.
To miała być praca docelowa, praca marzeń. I była.
Tylko nie wiem czy akcjonariusze nie zakończyli właśnie tego przedsięwzięcia.
Nie chcę już szukać pracy. Chcę pracować właśnie tutaj. Boję się myśleć co będzie jeśli zamkną firmę. Boję się nawet o tym myśleć.
wtorek, 15 maja 2012
15.05.2012
Tak tytułem wstępu. Zaparłam się w sobie i postanowiłam, że skoro do pracy mam 2 km to będę chodziła pieszo.
Dziś o poranku cała już gotowa i wyszykowana wyszłam przed drzwi i... zadrżałam z zimna. Okazuje się, że gruby sweter założony na bluzkę to za mało. Poza tym weszłam w jakąś taką wilgoć i szarzyznę poranka. Nieprzyjemną taką, że aż strach. Wróciłam. Po parasol, bo stwierdziłam, że jeśli pójdę szybkim krokiem to zimno mi nie powinno być. Wzięłam parasol. Wyszłam. Jednak trzeba pomyśleć o tym co będzie gdy zacznie padać po południu deszcz. Wróciłam. Może jeszcze oprócz swetra kurtka. Tylko żadna do tego zestawu mi nie pasuje. Przebierać się już nie będę. Wyszłam. Bez kurtki. Nie. Jednak nie. A jeśli będzie padało?! Wróciłam. Włączyłam komputer, net, sprawdziłam pogodę na dwóch portalach pogodowych. Ma nie padać. Powyłączałam wszystko. Wyszłam. Otuliła mnie obrzydliwa, zimna mgła. Wróciłam. Jednak dziś nie będę ryzykowała. Poszłam po kluczyki i dokumenty z samochodu. Wyszłam. Pojechałam do pracy.
Teraz jestem w pracy od paru godzin i PADAŁO!
Miałam rację, że nie zaryzykowałam ;-)
Dziś o poranku cała już gotowa i wyszykowana wyszłam przed drzwi i... zadrżałam z zimna. Okazuje się, że gruby sweter założony na bluzkę to za mało. Poza tym weszłam w jakąś taką wilgoć i szarzyznę poranka. Nieprzyjemną taką, że aż strach. Wróciłam. Po parasol, bo stwierdziłam, że jeśli pójdę szybkim krokiem to zimno mi nie powinno być. Wzięłam parasol. Wyszłam. Jednak trzeba pomyśleć o tym co będzie gdy zacznie padać po południu deszcz. Wróciłam. Może jeszcze oprócz swetra kurtka. Tylko żadna do tego zestawu mi nie pasuje. Przebierać się już nie będę. Wyszłam. Bez kurtki. Nie. Jednak nie. A jeśli będzie padało?! Wróciłam. Włączyłam komputer, net, sprawdziłam pogodę na dwóch portalach pogodowych. Ma nie padać. Powyłączałam wszystko. Wyszłam. Otuliła mnie obrzydliwa, zimna mgła. Wróciłam. Jednak dziś nie będę ryzykowała. Poszłam po kluczyki i dokumenty z samochodu. Wyszłam. Pojechałam do pracy.
Teraz jestem w pracy od paru godzin i PADAŁO!
Miałam rację, że nie zaryzykowałam ;-)
wtorek, 8 maja 2012
8.05.2012
Czuję potrzebę zmian. Znów mnie nosi. Czyżby wiatr zmian?!
Wiem, co chciałabym robić ale nie wiem jak tego dokonać. Rozglądam się wokół i zastanawiam co zrobić.
Marzenia należy przecież spełniać. Tylko pytanie jak?
Muszę się zastanowić co dalej.
Wiem, co chciałabym robić ale nie wiem jak tego dokonać. Rozglądam się wokół i zastanawiam co zrobić.
Marzenia należy przecież spełniać. Tylko pytanie jak?
Muszę się zastanowić co dalej.
poniedziałek, 7 maja 2012
7.05.2012
Poszłam i kupiłam sandały. Ot tak po prostu. Jasno beżowe. A wspominałam, że z kasą ostatnio dość krucho ;-)
W szafce z obuwiem należało zrobić porządek. To znaczy, spakować zimowe i wyjąć letnie. Więc zaczęłam wyjmować. Ze zdziwieniem odkryłam, że jasno beżowe sandały są zupełnie niezniszczone. Przez ułamek sekundy mignęło mi w głowie, że one przecież STARE są strasznie. Mają ze trzy lata. A takie niezniszczone? Nic to. Wypakowałam co miałam, schowałam co miałam.
Następnego dnia był straszny upał więc ubrałam się w jasne letnie rzeczy i wychodząc włożyłam te właśnie sandały. W drodze powrotnej poważnie rozważałam zdjęcie ich z nóg i obiecałam sobie, że więcej ich nie założę. Oglądałam się za siebie czy na chodniku zostają za mną krwawe ślady. Już się domyślam dlaczego są jak nowe. Po prostu idę w nich raz do roku. Dosłownie. Ten pierwszy raz. Następnie leczę nogi przez parę tygodni. Potem donaszam te, które zostały z poprzedniego sezonu. Tyle tylko, że tym razem nie posiadam już sandałów do donaszania.
Poszłam i kupiłam nowe. Tak się teraz zastanawiam co zrobić z tymi starymi. Nie posiadam inklinacji do tworzenia kolekcji. Butów szczególnie. Spróbuję je stłuc i rozciągnąć. Tylko nie mam odwagi ich założyć żeby sprawdzić jak mi wyszły te poprawki. No cóż. Zobaczę. Najwyżej zaniosę je na śmietnik. Nie mam odwagi oddać ich innej kobiecie, bo nie znam takiej, która aż tak mi podpadła ;-)
W szafce z obuwiem należało zrobić porządek. To znaczy, spakować zimowe i wyjąć letnie. Więc zaczęłam wyjmować. Ze zdziwieniem odkryłam, że jasno beżowe sandały są zupełnie niezniszczone. Przez ułamek sekundy mignęło mi w głowie, że one przecież STARE są strasznie. Mają ze trzy lata. A takie niezniszczone? Nic to. Wypakowałam co miałam, schowałam co miałam.
Następnego dnia był straszny upał więc ubrałam się w jasne letnie rzeczy i wychodząc włożyłam te właśnie sandały. W drodze powrotnej poważnie rozważałam zdjęcie ich z nóg i obiecałam sobie, że więcej ich nie założę. Oglądałam się za siebie czy na chodniku zostają za mną krwawe ślady. Już się domyślam dlaczego są jak nowe. Po prostu idę w nich raz do roku. Dosłownie. Ten pierwszy raz. Następnie leczę nogi przez parę tygodni. Potem donaszam te, które zostały z poprzedniego sezonu. Tyle tylko, że tym razem nie posiadam już sandałów do donaszania.
Poszłam i kupiłam nowe. Tak się teraz zastanawiam co zrobić z tymi starymi. Nie posiadam inklinacji do tworzenia kolekcji. Butów szczególnie. Spróbuję je stłuc i rozciągnąć. Tylko nie mam odwagi ich założyć żeby sprawdzić jak mi wyszły te poprawki. No cóż. Zobaczę. Najwyżej zaniosę je na śmietnik. Nie mam odwagi oddać ich innej kobiecie, bo nie znam takiej, która aż tak mi podpadła ;-)
sobota, 5 maja 2012
konkurs
Znalazłam konkurs. U Dzikiej Lokatorki ;-)
I postanowiłam wziąć w nim udział.
Co mi daje oglądanie innych blogów, zaglądanie do nich?
I postanowiłam wziąć w nim udział.
Co mi daje oglądanie innych blogów, zaglądanie do nich?
Prowadzę bloga od lat. Tyle tylko, że z przerwami. Ciągle od nowa. Po prostu czasem mam dość i kończę blogowanie. Jednak ciągle wracam. Ciągle i ciągle. Ze zdziwieniem odkryłam, że jestem tu od 9 lat. Wracam, ponieważ czuję potrzebę kontaktu z innymi. Tymi znanymi i jeszcze nieznanymi. Potrzebę wygadania się i potrzebę wysłuchania. Nawet jeśli ten ktoś nie ma ochoty nic mi odpowiedzieć. Potrzebuję podzielić się pomysłami. Także tymi nieco absurdalnymi. Potrzebuję pokazać świat takim, jakim ja go widzę poprzez moje fotografie.
Jednak, przede wszystkim chcę wiedzieć co słychać u Ciebie i Ciebie, i Ciebie. W Norwegii, Polsce, Japonii, Francji, Korei. Na świecie. Jak wygląda Twoje „zwyczajne” życie. Czy różni się od mojego? Jakie są Twoje pomysły na życie? Jak żyjesz w tym innym miejscu? Jak sobie radzisz? Dzięki temu, mogę sobie wyobrazić siebie w tym Twoim świecie. I wiesz… przez te parę lat odkryłam, że byłabym taka sama niezależnie od miejsca zamieszkania. Uspokoiłam się wewnętrznie. Już nie mam poczucia, że gdzieś tam, w szerokim świecie byłabym inna. Wspaniała. A tu… jestem taka przeciętna. Teraz poprzez to, że bloguję wiem, że tu, teraz jestem sobą. Jestem szczęśliwa. I nie marzę o szerokim świecie. Zaczęłam dobrze czuć się u siebie. W moim małym miasteczku. Oglądam jak żyjesz i cieszę się, że na świecie są jeszcze inne zwariowane osoby.
5.05.2012
czyli "Ulubiony blog".
Takie oto wyróżnienie otrzymałam od Iw.
Teraz ja powinnam wyróżnić 7 blogów. Hmmm... ciężka sprawa, ponieważ akurat takich blogów to jest wg mnie więcej niż 7 ;-)
A wiec zrobię tak. Pierwsze 7 osób u których pojawi się nowa notka otrzymują ode mnie właśnie to wyróżnienie :-)
Oprócz Iw oczywiście, ponieważ on już wyróżnienie OTRZYMAŁA ;-)
piątek, 4 maja 2012
4.05.2012 r.
Znalazłam u Maliny pytania i pomyślałam sobie, że odpowiem na nie by lepiej poznać siebie ;-)
Oto pytania:
1. Jakie jest Twoje ulubione miejsce w domu?
Kącik do czytania i oglądania stron w necie.
2. Co najszybciej poprawia Ci nastrój?
Przejażdżka motocyklem i zrobienie paru zdjęć.
3. Jaki jest Twój ulubiony sklep odzieżowy?
Chyba ciucholand, tak w ostateczniści... nienawidzę sklepów!
4. Kosmetyki, bez których nie ruszasz się z domu, to..?
Szminka ochronna na co dzień. A jeśli wyruszam na dłużej to tusz do rzęs.
5. Twoje popisowe danie?
Dania jednogarnkowe.
6. Jaką książkę byś mi poleciła?
"Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya-Ya" - Rebeccki Walls
7. Najpiękniejszy zapach na świecie, to..?
Czekolada ;-)
8. Szpilki czy trampki?
Szpilki do pracy, trampki na wypad w weekend.
9. Wybierasz prysznic, czy długą kąpiel w wannie?
Prysznic.
10. Jaki jest Twój wymarzony prezent urodzinowy?
Motocykl.
11. Chwila, której nie zapomnisz do końca życia, to...?
taki obrazek: siedzę na murze obronnym zamku i w przestrzeń pomiędzy jakimiś żartami pada pytanie Anioła skierowane do mnie "Z kim śpisz?" "Z Tobą". Wszyscy wybuchają śmiechem, on ma oczy ogromne z zaskoczenia. I śpimy razem ;-)
środa, 2 maja 2012
02.05.2012
Już jestem w pracy. Weekend majowy za mną. Byłam w Velkym Mederze.
Było intensywnie, miło, szybko, tłoczno, słonecznie, piwnie.
Tym razem nocowałam ze starszyzną ;-) Było sympatycznie. Tylko chyba jednak wolałabym mniej formalnie.
Było ciepło i słonecznie. Tmavý baźant wchodził aż miło. Lokalna knajpa już jest nasza. Nasza i tych paru miejscowych zakapiorów ;-)
Na szczęście razem z Aniołem zdecydowaliśmy się tylko na trzy godzinny pobyt na basenie. Inaczej mogłabym paść z nudów. Po basenach zdrowy sen i potem mieliśmy wigor przy grillowaniu ;-) Przekonałam co niektórych do cukinii z rusztu :-)
Wyjazd nad Balaton... sama nie wiem jak go opisać. Porażka. Nienawidzę takiego czegoś. Widzieliśmy Balaton z oddali i OCZYWIŚCIE nie było czasu żeby go nawet zobaczyć z bliska. Znów Szef miał jakiś pomysł i zamiast cieszyć się Balatonem to staliśmy w kolejce żeby popływać balią. Może i jest to atrakcja ale my mamy takie podziemne jezioro 25 km od siebie i doprawdy nie muszę jechać 300 km żeby zobaczyć to samo. Jestem zniesmaczona bo na nic nie było czasu. Wiecznie gdzieś się spieszyliśmy.
Droga powrotna to droga bez żadnego postoju. Nie wiem dlaczego. Wkurza mnie takie coś.
Mam dość. Aż do przyszłego roku ;-)
Jednak pomimo tego mojego marudzenia nie było tak źle.
Było miło.
Pośmiałam się, odpoczęłam, budziłam się obok Anioła, przejechałam moto parę kilometrów.
Było intensywnie, miło, szybko, tłoczno, słonecznie, piwnie.
Tym razem nocowałam ze starszyzną ;-) Było sympatycznie. Tylko chyba jednak wolałabym mniej formalnie.
Było ciepło i słonecznie. Tmavý baźant wchodził aż miło. Lokalna knajpa już jest nasza. Nasza i tych paru miejscowych zakapiorów ;-)
Na szczęście razem z Aniołem zdecydowaliśmy się tylko na trzy godzinny pobyt na basenie. Inaczej mogłabym paść z nudów. Po basenach zdrowy sen i potem mieliśmy wigor przy grillowaniu ;-) Przekonałam co niektórych do cukinii z rusztu :-)
Wyjazd nad Balaton... sama nie wiem jak go opisać. Porażka. Nienawidzę takiego czegoś. Widzieliśmy Balaton z oddali i OCZYWIŚCIE nie było czasu żeby go nawet zobaczyć z bliska. Znów Szef miał jakiś pomysł i zamiast cieszyć się Balatonem to staliśmy w kolejce żeby popływać balią. Może i jest to atrakcja ale my mamy takie podziemne jezioro 25 km od siebie i doprawdy nie muszę jechać 300 km żeby zobaczyć to samo. Jestem zniesmaczona bo na nic nie było czasu. Wiecznie gdzieś się spieszyliśmy.
Droga powrotna to droga bez żadnego postoju. Nie wiem dlaczego. Wkurza mnie takie coś.
Mam dość. Aż do przyszłego roku ;-)
Jednak pomimo tego mojego marudzenia nie było tak źle.
Było miło.
Pośmiałam się, odpoczęłam, budziłam się obok Anioła, przejechałam moto parę kilometrów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)