Krótka wizyta na poczcie i kolejne CV wysłane. Aplikacja na stanowisko marzeń.
Krótka wizyta jak na pocztę.
Zakład pracy, który powstaje już parę lat, no cóż… powstaje nadal. Końca nie widać. Mało prawdopodobne, żeby tak jak mi obiecywano rozpoczął działalność na jesień.
W międzyczasie czekam na wyniki rekrutacji w których biorę udział.
Anioł rozmawiał z małżonką na temat rozwodu. Koniec tajemnicy Poliszynela. Ucieszyłam się.
Tylko, że jest ale.
Tyle tylko, że ja już mam dość.
Nie mam ochoty starać się o pracę z której nie będę miała pieniędzy by normalnie żyć.
Nie mam ochoty starać się o związek... a właściwie o to coś czego nawet nazwać nie umiem... bo nie sądzę, żeby była dla tego czegoś jakaś szansa na powodzenie.
Nie mam ochoty być domowym popychadłem dla uciśnionej przez życie kobiety, która się na mnie wyżywa.
Koniec.
Decyzja prawie podjęta.
Na przełomie miesiąca albo będę miała NORMALNĄ pracę tu albo będę miała bilet w ręce.
trzymam kciuki. niech bedzie dobrze ;*
OdpowiedzUsuńmam nadzieję. wiesz... ciągle mam problem z podjęciem decyzji.
OdpowiedzUsuń