Powoli ogarniam. P o w o l i.
Praca jakoś toczy się do przodu.
A w między czasie byłam sobie nad jeziorem Hańcza. Było... mogłoby być przyjemnie. Jednak w dzisiejszych czasach oczekuję czegoś więcej niż tylko takiego widoczku:
Powiem w skrócie. Pole namiotowe Hańcza to jednak porażka. Dla około 70 osób:
4 sedesy pamiętające lepsze czasy, brudne, bez działających spłuczek.
2 prysznice niczym Toi-Toi bez możliwości odwieszennia ręcznika czy ubrań podczas mycia. Bez odpływu. I bez ciepłej wody. Chyba, że jesteś szczęśliwcem i jesteś jedną z pierwszych pięciu osób.
Rząd kranów nad białą, poobijaną rynną z zimną wodą.
Cisza nocna to pojęcie tam nieznane.
To jednak nie jest to do czego przywykłam. A może raczej należałoby powiedzieć, że podczas setek kilometrów tras turystycznych takie COŚ mnie zaskoczyło. Negatywnie. W dzisiejszym świecie?! Takie COŚ?! Wstyd! Tym bardziej, jeśli uświadomimy sobie, że nie było taniej niż na prywatnej kwaterze. Gdzie jednak standardem jest ciepła woda, łóżko i kulturalna łazienka. I nawet jeśli zbiorowa to nie jedna na 20 osób.
Zastanawiałam się jak oni funkcjonują? Istnieją dzięki takim klientom jak ja? Którzy nie mieli już wyboru? Przecież nie znam NIKOGO (a różnych ludzi znam), kto by sam dobrowolnie nocował w takim miejscu.
Jak dla mnie to to pole namiotowe i kampingowe to TYLKO jako ostatnia deska ratunku. Tak jak u mnie. I góra jedna noc!
Miałam nadzieję, że otoczenie mi to wynagrodzi. Może i by wynagrodziło ale... nie wiem... dłuuuuuga, piękna plaża (byłaby naprawdę śliczna), około 5 punktów gastronomicznych (z piwem także) ale za to TOALETY? Jakie toalety? ZERO! Za to ludzi było dużo. Dużo to mało powiedziane. Piękna pogoda, środek lata. Nic więc dziwnego, że turyści dopisali. Ja jednak więcej się tam nie wybieram. Dla mnie to jeden wielki Toi-Toi.
Nawet jednego czynnego przenośnego kibelka! Możesz sobie wyobrazić jak wygląda okoliczny las i wszystkie krzewy? Zapach też był "przyjemny".
Nigdy więcej. Chyba, że wreszcie ktoś coś z tym zrobi. Znaczy się postawi jakieś toalety i zacznie dbać o otoczenie.
O kurczę! Faktycznie inny świat. Byłam tam pod namiotem ze 20 lat temu. Nie pamiętam szczegółów, ale byliśmy w zasadzie po sezonie, więc przynajmniej pod tym względem dostęp był łatwiejszy.
OdpowiedzUsuńNo cóż, od dawna nie mogę się nadziwić, że tyle miejsc jest u nas niewykorzystanych. Np. zbiornik czorsztyński, też infrastruktura marniutka. I mnóstwo innych. Co ciekawe, akuratnie w tych miejscach nie ma zbyt wiele wody, nad którą można pojechać. Teoretycznie powinno się opłacać wykorzystać, te które są.
właśnie tak mi się wydawało... a tu proszę. niespodzianka.
OdpowiedzUsuńmasz rację. jeżdżę trochę tu i tam. tyle tylko, że tu tych miejsc niewykorzystanych jest dużo a tam korzysta się z każdego.