piątek, 17 maja 2013

zdrobnienia

Nie lubię ludzi, którzy zdrabniają.
Szczególnie jeśli to robią "super słodkim tonem".
Szczególnie jeśli to jest szefowa, która zwraca się do mnie w pracy. Stosunek służbowy!
Zachowuje się jak koliberek ociekający miodem! Jest to jednak kobieta pod 40. Dość duża. Raczej indor niż maleńki koliberek!

 "Ćio, nieroźiumię, dobźie"


Nie zwracam się tak nawet do małych dzieci.
Dorośli to już na 100% powinni wiedzieć kiedy się je stosuje i jakie mają zadanie.

3 komentarze:

  1. również nie cierpię "tiutsnia", jak ja to nazywam. nie podoba mi się, nie bardzo rozumiem motywów takiego postępowania. fajnie, że jest ktoś jeszcze, kobieta, która "ma jak ja". zazwyczaj koleżanki, babcie i inne ciocie patrzą na mnie z pogardą, gdy do znajomych dzieci mówię normalnie. "ależ ty oschła jesteś", "co tak ostro", "nie masz serca do dzieci" i tak długo bym mogła jeszcze. no cóż pogodziłam się już, że jestem pozbawioną serca, oschło-ostrą osobą... a dzieci? dzieci mnie lubią i tak ;) bo dzieci są całkiem fajne i bez "tiutania"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak dla mnie dzieci to ludzie. a nie jakieś inne stwory co to mają "specjalnie_zmiękczony_język". i myślę, że nie ciucianie (ja tak na to mówię ;))wcale nie świadczy że się do dzieci serca nie ma czy że się ich nie lubi!
      a dzieci i tak nas lubią! wiem o tym. zdarzyło mi się nawet przeżyć potwierdzenie tego. pewna 3 letnia dziewczynka ciągle przychodziła do mnie posiedzieć w biurze bo u mnie najfajniej. w końcu cała banda cioć (ciuciających)publicznie się jej zapytała dlaczego tak do mnie przychodzi a do nich nie. Mała odpowiedziała od razu zupełnie poważnie: "Ona do mnie mówi normalnie. jak do mamy." ;-)))

      Usuń