Krótko i treściwie. Mam dziś kryzys włosowy!
Zaraz złapię nożyczki leżące na biurku i je skrócę! Ewentualnie wystrzępię! Szlag mnie trafi przez ich... wiszenie. Są takie jakieś... bez życia. Choć może powinnam powiedzieć, że owszem, żyją! Po swojemu! I dziś dostrzegłam ich kolor! Posikana słoma!
Dam sobie czas do jutra bo działanie w stanie histerii nigdy nie jest dobre.... ale dziś jestem nimi rozczarowana!
czwartek, 24 stycznia 2013
wtorek, 22 stycznia 2013
zima
Jest zima to jest zimno. Mieszkamy w Polsce. Nie przemieściła się ona pod inną szerokość geograficzną więc powinniśmy się spodziewać zimna, śniegu i innych takich atrakcji.
Do białości rozgrzewają mnie odkrywcze reportaże w TV, radiu i necie o tym jak to spadł śnieg, o tym, że go dużo, że jest zimno (aż minus 10), ludzie łamią kończyny na lodzie, drogi są zasypane śniegiem. A kurwa jak ma być? Teraz! 22 stycznia?! Przecież do kurwy nędzy jest ZIMA! W Polsce!
Tylko tak na marginesie... szału dostałam wczoraj jak musiałam CZTERY razy w ciągu dnia ostukiwać samochód z lodu bo był pokryty 1 cm warstwą tego dziadostwa! Nie szło tego ustrojstwa zdrapać bo było idealnie zespolone z szybami! Uważam, że to lekka przesada jak pada deszcz, który natychmiast po zetknięciu z czymkolwiek zamarza!
Kolejny raz dostałam SZAŁU gdy jadąc sobie radośnie autostradą A1 w breji do połowy kół, próbując się nie zabić, zauważyłam zastęp pługów, które sobie spokojnie jechały. I tyle. Nie zgarniały tej breji z autostrady, nie sypały solą. Miały wysoko podniesione te ustrojstwa do zgarniania i sobie powoli jechały. Przebieg zrobiony. A potem w TV znów będzie jak to na np. średnicówce było 120 stłuczek. Bo prędkości nie dostosowali! O odśnieżaniu czy posypaniu drogi czymkolwiek mowy nie ma. Zreszta te przynajmniej były na miejscu. Znam drogę gdzie do odśnieżania wzięli firmę z bazą samochodów usytuowaną 400 km od odcinka do odśnieżania. Zanim dojadą to już po problemie. Byli najtańsi?! Byli!
Dobra. Wyżyłam się ;-)
Do białości rozgrzewają mnie odkrywcze reportaże w TV, radiu i necie o tym jak to spadł śnieg, o tym, że go dużo, że jest zimno (aż minus 10), ludzie łamią kończyny na lodzie, drogi są zasypane śniegiem. A kurwa jak ma być? Teraz! 22 stycznia?! Przecież do kurwy nędzy jest ZIMA! W Polsce!
Tylko tak na marginesie... szału dostałam wczoraj jak musiałam CZTERY razy w ciągu dnia ostukiwać samochód z lodu bo był pokryty 1 cm warstwą tego dziadostwa! Nie szło tego ustrojstwa zdrapać bo było idealnie zespolone z szybami! Uważam, że to lekka przesada jak pada deszcz, który natychmiast po zetknięciu z czymkolwiek zamarza!
Kolejny raz dostałam SZAŁU gdy jadąc sobie radośnie autostradą A1 w breji do połowy kół, próbując się nie zabić, zauważyłam zastęp pługów, które sobie spokojnie jechały. I tyle. Nie zgarniały tej breji z autostrady, nie sypały solą. Miały wysoko podniesione te ustrojstwa do zgarniania i sobie powoli jechały. Przebieg zrobiony. A potem w TV znów będzie jak to na np. średnicówce było 120 stłuczek. Bo prędkości nie dostosowali! O odśnieżaniu czy posypaniu drogi czymkolwiek mowy nie ma. Zreszta te przynajmniej były na miejscu. Znam drogę gdzie do odśnieżania wzięli firmę z bazą samochodów usytuowaną 400 km od odcinka do odśnieżania. Zanim dojadą to już po problemie. Byli najtańsi?! Byli!
Dobra. Wyżyłam się ;-)
piątek, 18 stycznia 2013
sen
Nie wiem czy to efekt stresu, który mnie ostatnio ogarnął czy czegoś innego ale ostatnio śpię. A raczej powinnam napisać ŚPIĘ! Ciągle bym spała. Zasypiam o godzinie 20.oo. I nie! To nie wcześnie. To późno. Bo czepiam się wszystkich sposobów by nie zasnąć jeszcze wcześniej. I śpię spokojnie całą noc. Bez żadnego problemu. Budzę się rano rześka jak skowronek i zaraz po przyjściu do pracy koło 7.oo znów chce mi się spać! Ciągle mogłabym spać.
Wczoraj położyłam się na s e n k u n d ę na kanapie. Gdzieś koło 19.30. W opakowaniu. I nagle obudził mnie sms od Anioła, że on przeprasza za brak wiadomości ale właśnie się obudził bo mu się przysnęło i życzy mi dobrej nocy. Ależ nic się nie stało. Właśnie mnie obudził. O 22.oo. Poszłam wziąć prysznic, posmarować się cała mazidłami różnorakimi i... seprajs... poszłam spać ;-)
Wczoraj położyłam się na s e n k u n d ę na kanapie. Gdzieś koło 19.30. W opakowaniu. I nagle obudził mnie sms od Anioła, że on przeprasza za brak wiadomości ale właśnie się obudził bo mu się przysnęło i życzy mi dobrej nocy. Ależ nic się nie stało. Właśnie mnie obudził. O 22.oo. Poszłam wziąć prysznic, posmarować się cała mazidłami różnorakimi i... seprajs... poszłam spać ;-)
czwartek, 17 stycznia 2013
praca
Nie wiem czy 1 lutego będę miała pracę.
Ja i trzy inne osoby siedzimy sobie i czekamy. Nikt nic nie wie.
Boże, marzę o tym by ktoś zaproponował mi pracę i po prostu 1 lutego poszłabym do innej pracy a tu byli by zdziwieni, że mnie nie ma. Nie pisnęłabym słowem, że już nie przyjdę. Mam takiego traktowania pracowników serdecznie dość. Dość!
Jestem kłębkiem nerwów!
Są ze mnie bardzo zadowoleni. You are so profesional! 15 lat w branży. Doświadczenie. Wykształcenie. W tym kraju mogę sobie to o kant d*** roztłuc!
Ja i trzy inne osoby siedzimy sobie i czekamy. Nikt nic nie wie.
Boże, marzę o tym by ktoś zaproponował mi pracę i po prostu 1 lutego poszłabym do innej pracy a tu byli by zdziwieni, że mnie nie ma. Nie pisnęłabym słowem, że już nie przyjdę. Mam takiego traktowania pracowników serdecznie dość. Dość!
Jestem kłębkiem nerwów!
Są ze mnie bardzo zadowoleni. You are so profesional! 15 lat w branży. Doświadczenie. Wykształcenie. W tym kraju mogę sobie to o kant d*** roztłuc!
środa, 16 stycznia 2013
wspólne mieszkanie
Wczoraj wyszłam z propozycją wspólnego mieszkania.
Anioł powiedział, że to nie jest dobry pomysł. Że on jest samotnikiem. Że on nie lubi kompromisów. Że go przestanę lubić jak ze mną zamieszka. Że nie chce niczego zmieniać bo przecież jest super. I kto na Boga mi nakładł jakichś takich pomysłów do głowy. Skoro jest nam dobrze.
Poprosiłam tylko, żeby się nad tym zastanowił na spokojnie. Że dzisiaj tylko mu to proponuję. Że nie chcę dziś słyszeć żadnych za czy przeciw. Chcę by to przemyślał. Bo ja uważam, że to świetny pomysł. I daleka jestem od idealizowania naszego wspólnego mieszkania. I wiem, że może być czasem ciężko. Ale muszę spróbować, żebym nie żałowała że nawet nie spróbowałam być szczęśliwa. Tyle.
Nie powiedziałam mu, że jeśli ze mną nie zamieszka to koniec. Choć tak właśnie w tej chwili myślę. Nie chciałam stawiać żadnego ultimatum. Nie chciałam, żeby wyglądało, że straszę. Nie chcę zmuszać. Znam go na tyle, że wiem że to przemyśli. Jeśli nie zdecyduje się być ze mną to trudno. Jego wybór. Ja już zdecydowałam. Albo będziemy razem (mieszkali, żyli na co dzień) albo będę z kimś innym kto będzie chciał ze mną być w ten sposób. Mam dość bycia sama.
Tym razem podeszłam do tego spokojnie. Bez emocji. Właśnie to, że potrafię do tego podejść na zimno przekonało mnie, że pora na decyzję. Że potrafię ją podjąć. Że potrafię się zmierzyć z jej skutkami.
Dobra. To się wygadałam. Musiałam. Czułam, że się uduszę jak się nie wygadam ;-)
Anioł powiedział, że to nie jest dobry pomysł. Że on jest samotnikiem. Że on nie lubi kompromisów. Że go przestanę lubić jak ze mną zamieszka. Że nie chce niczego zmieniać bo przecież jest super. I kto na Boga mi nakładł jakichś takich pomysłów do głowy. Skoro jest nam dobrze.
Poprosiłam tylko, żeby się nad tym zastanowił na spokojnie. Że dzisiaj tylko mu to proponuję. Że nie chcę dziś słyszeć żadnych za czy przeciw. Chcę by to przemyślał. Bo ja uważam, że to świetny pomysł. I daleka jestem od idealizowania naszego wspólnego mieszkania. I wiem, że może być czasem ciężko. Ale muszę spróbować, żebym nie żałowała że nawet nie spróbowałam być szczęśliwa. Tyle.
Nie powiedziałam mu, że jeśli ze mną nie zamieszka to koniec. Choć tak właśnie w tej chwili myślę. Nie chciałam stawiać żadnego ultimatum. Nie chciałam, żeby wyglądało, że straszę. Nie chcę zmuszać. Znam go na tyle, że wiem że to przemyśli. Jeśli nie zdecyduje się być ze mną to trudno. Jego wybór. Ja już zdecydowałam. Albo będziemy razem (mieszkali, żyli na co dzień) albo będę z kimś innym kto będzie chciał ze mną być w ten sposób. Mam dość bycia sama.
Tym razem podeszłam do tego spokojnie. Bez emocji. Właśnie to, że potrafię do tego podejść na zimno przekonało mnie, że pora na decyzję. Że potrafię ją podjąć. Że potrafię się zmierzyć z jej skutkami.
Dobra. To się wygadałam. Musiałam. Czułam, że się uduszę jak się nie wygadam ;-)
piątek, 11 stycznia 2013
widok
Zawsze chciałam mieć widok.
Na coś innego niż tylko okna sąsiadów naprzeciw. Czy inne biurowce postawione naprzeciw.
W pracy mam biurko ustawione przed olbrzymim oknem, które znajduje się na wysokości 1 metra nad ziemią. Czasem czuję się jakby w ogóle nie była w biurze.
Dziś patrzę sobie na drzewa pokryte śniegiem. Patrzę na spadające powoli płatki śniegu. Wszystko jakby zwolniło tempo.
Na coś innego niż tylko okna sąsiadów naprzeciw. Czy inne biurowce postawione naprzeciw.
W pracy mam biurko ustawione przed olbrzymim oknem, które znajduje się na wysokości 1 metra nad ziemią. Czasem czuję się jakby w ogóle nie była w biurze.
Dziś patrzę sobie na drzewa pokryte śniegiem. Patrzę na spadające powoli płatki śniegu. Wszystko jakby zwolniło tempo.
środa, 9 stycznia 2013
fryzury
Uwielbiam warkocze. Dobierane i nie. Po około 10 latach zapuszczam włosy!
I teraz już mogę zrobić takie cudo.
Sorrki za jakość zdjęcia ale trudno. I tak się pochwalę ;-)
I teraz już mogę zrobić takie cudo.
Sorrki za jakość zdjęcia ale trudno. I tak się pochwalę ;-)
niedziela, 6 stycznia 2013
urodziny
Wczorajszy dzień upłynął pod znakiem urodzin. Anielich.
Zostałam zaproszona na uroczysty obiad. Pojechaliśmy sobie więc za granicę na pyszne czeskie piwo i obiad. Ja w ramach prezentu byłam kierowca a on w ramach imprezy płacił za posiłek ;-)Było wszystko co powinno być. Spacer, przytulanki, dobre żarełko, pyszna kawa, cały dzień spędzony razem ;-)
piątek, 4 stycznia 2013
postanowienia noworoczne
Zawsze mam postanowienie noworoczne. Czasem nawet kilka. Jednak są to takie postanowienia z cyklu ogólnego a nie konkretnego.
Nie żadne:
- nie będę jadła cukierków
- będę ćwiczyła pół godziny codziennie czy tym podobne ;-)
Przyświecać mi zaczęła jedna myśl. Nie odkładać niczego na później! Żyje tu i teraz. Potem.... potem mnie już nie będzie.
Moje postanowienia dotychczasowe wyglądały mniej więcej tak:
- chcę być kobietą. Koniec z wizerunkiem chłopczycy. To postanowienie długofalowe.
I co roku przybywa do niego jeden szczegół ;-)
Pierwszy rok: spódnice. Zaczynam w nich chodzić. Koniec z wykrętami. Raz w tygodniu ubieram spódnicę lub sukienkę.
Drugi rok: dodatki. Przed wyjściem staram się nie zapomnieć o dodatku. Korale, wisiorek, pierścionek czy coś tam. Musi być.
Trzeci rok: perfumy. Nie zapominam o dodatku perfum. Wracam się do domu jeśli ich nie użyłam ;-) To postanowienie bieżące można by rzec.
- chcę mieszkanie. Dążę do jego kupna. Udało się ;-)
- chcę stabilnej pracy, którą będę lubiła. Udało się. Choć ta stabilizacja to jest akurat mocno dyskusyjna.
- będę asertywna. Praca długotrwała. Kilkuletnia. Sukces ;-)
- będę robić zdjęcia. Niezależnie od tego czy się wstydzę bo przez to fotografowanie jestem czasem w centrum uwagi ;-) Udało się!
- będę jeździć motocyklem. Nie przejmować się tym, że wzbudzam sensację. Czasem dużą.
- gdy jest mi źle nie będę się zaszywała w swojej norce. Wychodzę do ludzi. Udało się. Pracowałam nad tym i mogę uznać, że osiągnęłam zamierzony efekt. Nie zaszywam się ze swoim smutkiem.
A obecnie mam takie postanowienia:
- będę jadła to co lubię. Bez względu na cyniczne czy prześmiewcze komentarze otoczenia. Właściwie to już tak żyję od około 3 miesięcy! Super jest.
- będę mieszkała z mężczyzną. Jeszcze nie wiem czy z tym obecnym ale będę ;-)
A jakie jeszcze inne postanowienia... na razie nie przychodzi mi żadne do głowy. Może dlatego, że powoli staję się osobą jaką chciałam być ;-)
Nie żadne:
- nie będę jadła cukierków
- będę ćwiczyła pół godziny codziennie czy tym podobne ;-)
Przyświecać mi zaczęła jedna myśl. Nie odkładać niczego na później! Żyje tu i teraz. Potem.... potem mnie już nie będzie.
Moje postanowienia dotychczasowe wyglądały mniej więcej tak:
- chcę być kobietą. Koniec z wizerunkiem chłopczycy. To postanowienie długofalowe.
I co roku przybywa do niego jeden szczegół ;-)
Pierwszy rok: spódnice. Zaczynam w nich chodzić. Koniec z wykrętami. Raz w tygodniu ubieram spódnicę lub sukienkę.
Drugi rok: dodatki. Przed wyjściem staram się nie zapomnieć o dodatku. Korale, wisiorek, pierścionek czy coś tam. Musi być.
Trzeci rok: perfumy. Nie zapominam o dodatku perfum. Wracam się do domu jeśli ich nie użyłam ;-) To postanowienie bieżące można by rzec.
- chcę mieszkanie. Dążę do jego kupna. Udało się ;-)
- chcę stabilnej pracy, którą będę lubiła. Udało się. Choć ta stabilizacja to jest akurat mocno dyskusyjna.
- będę asertywna. Praca długotrwała. Kilkuletnia. Sukces ;-)
- będę robić zdjęcia. Niezależnie od tego czy się wstydzę bo przez to fotografowanie jestem czasem w centrum uwagi ;-) Udało się!
- będę jeździć motocyklem. Nie przejmować się tym, że wzbudzam sensację. Czasem dużą.
- gdy jest mi źle nie będę się zaszywała w swojej norce. Wychodzę do ludzi. Udało się. Pracowałam nad tym i mogę uznać, że osiągnęłam zamierzony efekt. Nie zaszywam się ze swoim smutkiem.
A obecnie mam takie postanowienia:
- będę jadła to co lubię. Bez względu na cyniczne czy prześmiewcze komentarze otoczenia. Właściwie to już tak żyję od około 3 miesięcy! Super jest.
- będę mieszkała z mężczyzną. Jeszcze nie wiem czy z tym obecnym ale będę ;-)
A jakie jeszcze inne postanowienia... na razie nie przychodzi mi żadne do głowy. Może dlatego, że powoli staję się osobą jaką chciałam być ;-)
czwartek, 3 stycznia 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)