niedziela, 9 czerwca 2013

i po weekendzie

W piątkowy poranek do ostatniej chwili nie umieliśmy podjąć decyzji na temat wyjazdu. Ostatecznie jednak zdecydowaliśmy się. Zapakowałam podróżną torbę, Anioł wrzucił rowery na bagażnik i pojechaliśmy. Mimo tego, że prognozy nie były zbyt optymistycznie delikatnie mówiąc ;-)
Jeździliśmy codziennie. W piątek krótka przejażdżka na rozgrzewkę niejako. Było miło i sympatycznie i ciepło. W sobotę spaliłam sobie ręce i nos. Plan jazdy zmieniał się przy każdej tablicy informacyjnej i zaczynałam mieć dość. Atmosfera robiła się gęsta z minuty na minutę! Aniołowi miałam ochotę powyrywać z dup* wszystkie piórka a do tego kopnąć w aureolę. Wieczorem jednak doszliśmy do porozumienia. Przy piwie nie z tego regionu ;-) Zrobiło się wporzo ;-) Dziś odczekaliśmy chwilę by nie budzić gospodarzy i pognaliśmy na rower żeby jeszcze się poruszać przed wyjazdem. Kto to widział spać w niedzielę do 9? ;-)
Mój urlop się zamknął w całych trzech dniach! Dobre i to :-)
A oto Złoty Potok właśnie... i okolica oczywiście.


4 komentarze:

  1. no to rozumiem urlop udany ;)
    widoki śliczne.
    jakby mi się przydały takie 2-3 dni poza domem. może się uda...może

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzymam kciuki żeby się udało :) Jakiś dłuższy weekend ;-)

      Usuń
  2. W zeszłym roku też miałam urlop 4-dniowy, obym w tym roku miała choć taki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze, że nie miałabym nic przeciwko takim trzydniowym urlopom jeśli tylko były by częstsze ;-)
      Mam nadzieję, że uda Ci się zorganizować jakiś urlopiki! Może tym razem pięciodniowy ;-))

      Usuń