W piątkowy poranek do ostatniej chwili nie umieliśmy podjąć decyzji na temat wyjazdu. Ostatecznie jednak zdecydowaliśmy się. Zapakowałam podróżną torbę, Anioł wrzucił rowery na bagażnik i pojechaliśmy. Mimo tego, że prognozy nie były zbyt optymistycznie delikatnie mówiąc ;-)
Jeździliśmy codziennie. W piątek krótka przejażdżka na rozgrzewkę niejako. Było miło i sympatycznie i ciepło. W sobotę spaliłam sobie ręce i nos. Plan jazdy zmieniał się przy każdej tablicy informacyjnej i zaczynałam mieć dość. Atmosfera robiła się gęsta z minuty na minutę! Aniołowi miałam ochotę powyrywać z dup* wszystkie piórka a do tego kopnąć w aureolę. Wieczorem jednak doszliśmy do porozumienia. Przy piwie nie z tego regionu ;-) Zrobiło się wporzo ;-) Dziś odczekaliśmy chwilę by nie budzić gospodarzy i pognaliśmy na rower żeby jeszcze się poruszać przed wyjazdem. Kto to widział spać w niedzielę do 9? ;-)
Mój urlop się zamknął w całych trzech dniach! Dobre i to :-)
A oto Złoty Potok właśnie... i okolica oczywiście.
no to rozumiem urlop udany ;)
OdpowiedzUsuńwidoki śliczne.
jakby mi się przydały takie 2-3 dni poza domem. może się uda...może
To trzymam kciuki żeby się udało :) Jakiś dłuższy weekend ;-)
UsuńW zeszłym roku też miałam urlop 4-dniowy, obym w tym roku miała choć taki :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że nie miałabym nic przeciwko takim trzydniowym urlopom jeśli tylko były by częstsze ;-)
UsuńMam nadzieję, że uda Ci się zorganizować jakiś urlopiki! Może tym razem pięciodniowy ;-))