Umyłam łazienkę. Umyłam to za mało powiedziane. Doszorowałam.
Już wiem jakiego koloru są fugi znajdujące się na podłodze. Usunęłam grzyb z
kabiny prysznicowej. Widzę, że umywalka jest za mała. Brakuje mi lustra.
Żarówki halogenki trzeba będzie wymienić na ledy. Jakoś na razie nie czuję się
tam jak u siebie. Choć już trochę bardziej jestem u siebie niż jeszcze w środę. Kolory pokoi są
moje. Nie ma już atmosfery poprzednich właścicieli. Jest czysto. A może raczej
powinnam powiedzieć czyściej. Widzę, że kran w kuchni cieknie. Szafki są
paskudne. Trzeba będzie w nich wymienić drzwiczki. W którejś tam kolejności.
Kolejność to podstawa. Najpierw piec, potem pralka. Gdzieś w międzyczasie jakaś
lampa. Na razie w salonie mam pięknej urody lampę, która składa się z zielonego
druta i dużej żarówki. Potem TV lub laptop. Na razie nie umiem się zdecydować
jeszcze co pierwsze ;-) Przeraża mnie lekko to, że muszę wyszorować ściany w
kuchni. Są powleczone tynkiem, z którego należy zmyć całą naleciałość
poprzednich lat. Już czuję się przerażona tą perspektywą.
To się wygadałam.
Teraz tylko czekać końca dniówki i do roboty ;-)
Nikt nie mówił, że będzie łatwo ;) Ale i tak zazdroszę!
OdpowiedzUsuńOj... nie jest ;) ale nawet mi się podoba to co się powoli wyłania ;)
UsuńNajważniejsze, że jesteś u siebie! :)
OdpowiedzUsuńA pracy zawsze jest sporo, jeśli chce się wprowadzić swoje porządki.
Powodzenia!
mam nadzieję, że ta praca się kiedyś skończy. taką cichą nadzieję ;-)
Usuń