wtorek, 22 listopada 2011

22.11.2011

Ostatni dzień urlopu. Mimo, że cały spędziłam go na miejscu i tak jakoś tak odpoczęłam. Gdyby mi gotówki nie brakowało to do pracy nie musiałabym chodzić. Potrafię sobie zorganizować dzień tak by go spędzić przyjemnie. Miło się o tym przekonać ponownie. Jeszcze dziś muszę dotrzeć do garażu by wyjąć akumulator z moto. Niech zimuje spokojnie.

Samochód nienaprawiony stoi u mechanika. Jutro bez niego nie dostanę się do pracy. Kicha. Z tego stresu śniło mi się, że znów mam z nim problemy. Z samochodem rzecz jasna. I to z gatunku takich poważnych. Jestem kłębkiem nerwów. A z drugiej strony... co z tego? Najwyżej nie będę w pracy punktualnie. Trudno. Grunt, że dojadę ;-)

A... nie wiem czy w ogóle powinnam... ale... znalazłam ofertę pracy. Wiem. Tylko, że to z gatunku takich SUPER. I to dla mnie. Złożę papiery ale nikomu o niej nie powiem ;-) Zobaczymy co z tego wyniknie :-)

2 komentarze: