Byłam wczoraj posłuchać Dżemu. Poszłam sobie ze znajomymi i podobało mi się. Lubię czasem ubrać glany, czarne dzinsy i zginąć w tłumie. Wypiłam też piwo w "melinowatej" knajpie. Nowo odkryta. Otwarta lata temu ;-)
Ciągle czemuś się dziwię.
Ludzie pchają się pod scenę tylko po to by nagrać na NAJNOWSZYM telefonie fragment koncertu. Czarność na ekranie i gówniany dźwięk. Potem przepychają się by wrócić. Wzbudzają moją agresję! Nic na to nie poradzę. Mam ochotę im nogę podłożyć.
Za to dziś ambitne plany by pojeździć rowerem spaliły na panewce. Pada deszcz. Jest nieprzyjemnie i ponuro.
Chodzę więc po mieszkaniu i przeglądam ubrania, żeby któreś wybrać na juto. Powinnam wyglądać elegancko i profesjonalnie a jednocześnie bardzo wygodnie bo zamierzam poszwędać się po Ogromnym_Mieście i jego ogrodach. Jeśli z pracy nic nie wyjdzie to przynajmniej będę miała wycieczkę ;-) Zabieram ze sobą rodzicielkę. Chcę jej zrobić przyjemność. Mam nadzieję, że nie będę tego żałowała ;-)
niedziela, 26 czerwca 2011
czwartek, 23 czerwca 2011
23.06
Boże Ciało. Święto.
Trzeba było ten dzień jakoś porządnie wykorzystać.
Najpierw lody na rynku.
Następnie przejechaliśmy parę kilometrów (około 420) by poczuć wiatr wolności.
Trasa: Bruntal - Zlate Hory.
Dziesiątki zakrętów. Niestety niektóre z nich to "agrafki". A wiadomo. Ja BOJĘ się takich zakrętów. Oczywiście, że na nich świrowałam. Najchętniej bym zsiadła i kazała się przewieść. Byłam jednak dzielna i dałam radę. Niekoniecznie w najlepszym wydaniu rasowego motocyklisty... motocyklistki... ale jednak przejechałam. Strach robi dziwne rzeczy. Dopóki widzę więcej zakrętu jest oki. A jeśli nie... boję się. Trenuje jednak i jest lepiej ;-)
Nie będzie to może odkrycie ale przejechanie granicy czuć. CZUĆ! Nawierzchnia drogi jak marzenie. Zakręty dobrze wyprofilowane, bez piasku, bez dziur. Niemożliwe. Normalnie niemożliwe!
Trzeba było ten dzień jakoś porządnie wykorzystać.
Najpierw lody na rynku.
Następnie przejechaliśmy parę kilometrów (około 420) by poczuć wiatr wolności.
Trasa: Bruntal - Zlate Hory.
Dziesiątki zakrętów. Niestety niektóre z nich to "agrafki". A wiadomo. Ja BOJĘ się takich zakrętów. Oczywiście, że na nich świrowałam. Najchętniej bym zsiadła i kazała się przewieść. Byłam jednak dzielna i dałam radę. Niekoniecznie w najlepszym wydaniu rasowego motocyklisty... motocyklistki... ale jednak przejechałam. Strach robi dziwne rzeczy. Dopóki widzę więcej zakrętu jest oki. A jeśli nie... boję się. Trenuje jednak i jest lepiej ;-)
Nie będzie to może odkrycie ale przejechanie granicy czuć. CZUĆ! Nawierzchnia drogi jak marzenie. Zakręty dobrze wyprofilowane, bez piasku, bez dziur. Niemożliwe. Normalnie niemożliwe!
środa, 22 czerwca 2011
22.06 wieczór
Po południu zostałam zaproszenie do Komendy. Może tam będę pracowała przez jakiś czas. Tymczasowo przynajmniej.
22.06
Dobra. Znów mam migrenę.
Nie wiem. Ze stresu? Całkiem możliwe ale łep mi nieźle daje się we znaki. Poruszam się powoli i ostrożnie, żeby go nie sprowokować do powiększenia się.
Walczę z tym portalem. Mam nadzieję, że dojdę do tego jak go obsługiwać ;-)
Nie wiem. Ze stresu? Całkiem możliwe ale łep mi nieźle daje się we znaki. Poruszam się powoli i ostrożnie, żeby go nie sprowokować do powiększenia się.
Walczę z tym portalem. Mam nadzieję, że dojdę do tego jak go obsługiwać ;-)
wtorek, 21 czerwca 2011
21.06
Dziś nagle ni z tego ni z owego odezwali się do mnie dwaj niezależni panowie oferując spotkanie.
Jednak nic z tego. Postanowiłam uporządkować swoje życie a dopiero potem zająć się facetami. Na razie wystarczy mi w życiu komplikacji.
Mam zaklepany pokój in London. Może i pracę. Kogoś kto mnie wesprze psychicznie. Czekam jeszcze do końca lipca a potem... good bye.
Tu mam jeszcze w poniedziałek test.
Ciągle też czekam na odpowiedz z ogromnego sklepu.
A pierwszego sierpnia zaczyna się darmowy kurs na który chętnie bym poszła.
Na początku września powinna się też wyjaśnić sprawa potencjalnej pracy obok mnie.
Zobaczymy jak będzie ;-)
Jednak nic z tego. Postanowiłam uporządkować swoje życie a dopiero potem zająć się facetami. Na razie wystarczy mi w życiu komplikacji.
Mam zaklepany pokój in London. Może i pracę. Kogoś kto mnie wesprze psychicznie. Czekam jeszcze do końca lipca a potem... good bye.
Tu mam jeszcze w poniedziałek test.
Ciągle też czekam na odpowiedz z ogromnego sklepu.
A pierwszego sierpnia zaczyna się darmowy kurs na który chętnie bym poszła.
Na początku września powinna się też wyjaśnić sprawa potencjalnej pracy obok mnie.
Zobaczymy jak będzie ;-)
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Dziś odbyła się
kolejna lekcja angielskiego. Nie wiem... ale próbuję zwiększyć tempo. Sama nie wiem po co. W jakim celu? Może, może, może... a może...
W poniedziałek mam się zgłosić na test kwalifikacyjny. Do Agencji Państwowej. Oglądam sobie mieszkania. Jeśli dostanę tę pracę to się przeprowadzam. Znalazłam sobie dzielnicę w której chcę zamieszkać. Wiem, że będzie mi się tam podobało. Wiem, że będzie ciężko na początku.
Chcę jednak POCZĄTKU. Będę sama. SAMA. Bez nikogo. Bez ciągłego narzekania, pretensji, niedomówień, nacisków, szantarzów.
Dobrze na wakacje zabrać laptoka. Nawet jeśli nie ma zasięgu z sieci telefonicznej to można podłączyć się pod net. Dziwi mnie to ale coraz częściej to prawda.
Rozmowa z dzisiejszego wieczora:
- teraz zaczynają się problemy z starszą*, draży temat naszego małżeństwa i udaje idiotkę
- bo może pora to wyjaśnić... nawet jeśli ty myślisz że ten stan może trwać wiecznie?
- nie wiem jak długo to wytrzymam
- chce wiedzieć ile jeszcze wszyscy mają udawać i próbuje się tego dowiedzieć na swój pokręcony sposób
Nie wiem co miał na myśli pisząc że długo tak nie wytrzyma. Nie wytrzyma udawania czy namawiania do podjęcia decyzji.
*starsza - lat 24
W poniedziałek mam się zgłosić na test kwalifikacyjny. Do Agencji Państwowej. Oglądam sobie mieszkania. Jeśli dostanę tę pracę to się przeprowadzam. Znalazłam sobie dzielnicę w której chcę zamieszkać. Wiem, że będzie mi się tam podobało. Wiem, że będzie ciężko na początku.
Chcę jednak POCZĄTKU. Będę sama. SAMA. Bez nikogo. Bez ciągłego narzekania, pretensji, niedomówień, nacisków, szantarzów.
Dobrze na wakacje zabrać laptoka. Nawet jeśli nie ma zasięgu z sieci telefonicznej to można podłączyć się pod net. Dziwi mnie to ale coraz częściej to prawda.
Rozmowa z dzisiejszego wieczora:
- teraz zaczynają się problemy z starszą*, draży temat naszego małżeństwa i udaje idiotkę
- bo może pora to wyjaśnić... nawet jeśli ty myślisz że ten stan może trwać wiecznie?
- nie wiem jak długo to wytrzymam
- chce wiedzieć ile jeszcze wszyscy mają udawać i próbuje się tego dowiedzieć na swój pokręcony sposób
Nie wiem co miał na myśli pisząc że długo tak nie wytrzyma. Nie wytrzyma udawania czy namawiania do podjęcia decyzji.
*starsza - lat 24
Subskrybuj:
Posty (Atom)