Pokazało się słońce i roznosi mnie energia. Mebluję swoje wymarzone mieszkanie. Na razie wirtualnie. Oczywiście pomysłów mam mnóstwo tylko finanse mnie "lekko" ograniczają.
W myślach odbywam rozmowy. Układam scenariusze. Wyobrażam sobie poszczególne sceny. Jednocześnie wiem, że rzeczywistość i tak mnie zaskoczy. Nie ma się co łudzić. Nastawiam się jednak na najgorsze. Żołądek mam ściśnięty. Już. Jeszcze nie poruszyłam żadnego tematu a już się niepokoję o to, co będzie. Właściwie jestem pewna co będzie. I to mnie stresuje. Chcę to mieć za sobą. Zbieram w sobie całą cierpliwość i zasoby taktu, żeby na dzień dobry zamiast "Cześć" nie wyrzucić z siebie całego monologu. Całego monologu i łez rozpaczy. Choć nie wiem czy nie skończy się tylko na żalu. Rozpaczy może nie być. Może za to pojawić się ulga i decyzja. I działanie. Dalsze działanie.
Nie chcę rezygnować ze strach przed tym, że się nie uda. Wolę żałować, że się nie udało niż tego że nie spróbowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz