Przyszłam do pracy pieszo. Musiałam. Czułam wewnętrzną potrzebę. Tym bardziej, że dziś zjem słodycze. I to nie pojedynczą słodycz a właśnie słodycze. Zaraz po dotarciu do biura sprawdziłam pogodę i okazało się, że będę wracała w deszczu. Mam nadzieję, że tym razem też się meteorolog pomyli. Nie mam parasola i mam buty, które na pewno przemokną.
W pierwszej godzinie pracy u moich drzwi pojawił się rządek panów z prezesem i dyrektorami na czele. Wszyscy mnie wycałowali, wręczono mi różę i słodycz i już mogłam rozpocząć pracę ;-) Nie powiem. Nie spodziewałam się i było mi miło.
Zaraz znacznie przyjemniej załatwiało mi się wszelkie sprawy związane z zatrudnieniami obcokrajowców, przyjmowaniem pracowników, wypisywaniem świadectw i zaświadczeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz